AUTOR: Stephen King
TYTUŁ ORYGINALNY: The shining
TŁUMACZ: Zofia Zinserling
ROK WYDANIA: 2001
WYDAWNICTWO: Prószyński i S-ka
OPIS
Pięcioletni Danny znalazł się z rodzicami w opustoszałym na zimę hotelu. Wrażliwe, obdarzone zdolnościami wizjonerskimi dziecko odbiera fluidy czające się w jego murach: były one świadkami krwawych porachunków świata przestępczego i milionerów. [1]
RECENZJA
Na „Lśnienie” miałam ochotę już od jakiegoś czasu. Podczas każdej wizyty w bibliotece z nadzieją przyglądałam się półkom z twórczością Stephena Kinga, myśląc, że w końcu dorwę tytuł, którego szukałam. Niestety, większa część tych prób okazywała się być nieskuteczna, aż wreszcie ostatnio udało się i znalazłam wreszcie to, czego szukałam! Mając na uwadze wszystkie te dobre opinie, które było mi dane poznać, pełna entuzjazmu zasiadłam do lektury. I nie zawiodłam się! Książka, naprawdę okazała się być świetna…. tyle, że czegoś mi tam zabrakło, sama dokładnie nie wiem, co to takiego mogłoby być, ale czułam taki malutki niedosyt, który sprawił, że nie mogłam przyznać „Lśnieniu” maksymalnej puli punktów.
No, więc jak zwykle na samym początku skupię się na postaci pierwszoplanowej, a więc małym, pięcioletnim Dannym Torrance, który na okres zimy wraz z rodzicami - Jackiem i Wendy, przeniósł się do opustoszałego hotelu. Cel ich przeprowadzki był prosty – ojciec chłopca został „opiekunem” przybytku na czas jego zamknięcia. Niemniej jednak hotel, mający bardzo bogatą historię, od samego początku przeraża malca. I nie bez powodu. Danny, obdarzony paranormalnymi zdolnościami, widzi wszystkie te straszne, makabryczne sytuacje, które rozgrywały się w murach „Panoramy”. Możemy tylko się domyślać, co w takiej sytuacji czułoby małe dziecko, skoro nam – starym koniom (mam nadzieję, że nikt się za to stwierdzenie nie obrazi) podczas czytania kolejnych stron towarzyszy uczucie strachu. O tak, Danny musiał być przerażony całą tą otoczką, z którą przyszło jemu – pięcioletniemu szkrabowi, się zmagać. Niemniej jednak on się nie poddał, nie dał się pokonać czającemu się w każdym kącie złu i dzielnie stawiał temu czoła. Zaiste rycerski i szlachetny to czyn! Niemniej jednak, to chyba właśnie postać Dannego zaważyła na tym, że nie mogłam przyznać książce dziesięciu punktów. Z pewnością zapytacie się teraz głośno: dlaczego? No i tu zaczynają się schody, bo naprawdę trudno mi się wypowiedzieć, o co konkretnie mi chodzi. Może plotę teraz trzy po trzy, ale postać Dannego – z jednej strony arcyciekawa i zaskakująca, z drugiej nie zawładnęła całym moim sercem. Może wydawał mi się nie wiem zbyt odpowiedzialny i dorosły? Może zabrakło mi w jego poczynaniach jakiegoś takiego dziecięcego rozumowania? Nie wiem, naprawdę nie wiem. Ale za to bardzo, ale to bardzo spodobała mi się wykreowana przez Kinga postać – Jacka. Oczywiście nie tego Jacka jakiego poznajemy na początku. Nie, nie – chodzi mi o jego późniejszą kreację, kiedy poddany złej energii „Panoramy” przemienia się w prawdziwą…. bestią. Taki kingowski Doktor Jekyll i Mr Hyde!
Akcja! Oj tutaj to nam się dzieje! Co nieco z fabuły zdradziłam akapit wyżej, więc zajmę się akcja, w typowo technicznym jej znaczeniu. Kto jak kto, ale Stephen King w mistrzowski sposób buduje napięcie. Potrafi przestraszyć nie używając do tego żadnych krwiożerczych stugłowych bestii czy potworów. Tworzy świat, w którym człowieka najbardziej może przerazić jego własny umysł i słaba psychika! Tak moi Drodzy, coś w tym jest. Na brak porządnej dawki strachu w „Lśnieniu” narzekać nie można, a sama akcja jest dynamiczna i może niezbyt zaskakująca, ale z pewnością nie można powiedzieć, że przez to traci na atrakcyjności. Naprawdę pod tym względem jestem oczarowana i chylę nisko czoła!
Język! Przy okazji oceniania wcześniejszych pozycji Kinga mówiłam, że czego, jak czego, ale braku talentu pisarskiego nie można temu panu odmówić. Uwielbiam ten jego charakterystyczny styl, który pozwala przenieść się w zupełnie inny, alternatywny świat. Czytając kolejne strony „Lśniania” czytelnik może czuć się jakby był naocznym świadkiem wszystkich tych zdarzeń, które mają miejsca w książce. Jak zwykle w tym konkretnym podpunkcie nie mogę się do niczego przyczepić.
Książkę polecam wszystkim osobom o nerwach ze stali. Z pewnością ‘Lśnienie’ nie przypadnie do gusty, tym którzy lubują się w literaturze miłej, przyjemnej i nieskomplikowanej. Osobiście muszę powiedzieć, że czytając powyżej zrecenzowaną pozycję naprawdę się bałam – ja się bałam, miłośniczka horrorów i wszystkich historii z dreszczykiem zgrozy.
„Żyjemy, aby walczyć jeszcze jeden dzień.” – Stephen King, Lśnienie, Warszawa 2001, s. 291
OCENA: 9/10
Książka zalicza się do wyzwania: 52 książki, Czytam opasłe tomiska, Historia z TRUPEM.
Witam. Chociaż mam już wakacje, to moja kochana uczelnia nie zapomniała się o mnie troszczyć i swoim studentom przygotowała małą „niespodziankę” w postaci bloku specjalizacji – i takim o to sposobem kolejny dzień spędzam siedząc na auli i (czytając) słuchając arcyciekawych wykładów, raptem 12 godzin dziennie, tyle co nic, prawda? Pozdrawiam i do zobaczenia za tydzień.
Tea
[1] Opis pochodzi z tyłu książki
Jak tylko będę miała okazję kupić to kupię :D
OdpowiedzUsuńDużo słyszałam o tej powieści, jednak jak na razie nie planuję mierzyć się w twórczością Kinga. Może kiedyś :)
OdpowiedzUsuń"Lśnienie" ciekawiło mnie od pewnego czasu, ale chyba nie będę w stanie przeczytać tej książki. Wszelakie horrory to pozycje nie dla mnie, po każdym muszę przez miesiąc dochodzić do siebie. Taki mój los :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Przerażał mnie "jaśniejący" Danny, taki grzeczny, mądry, idealne dziecko i ten hotel... brrr przerażający, w życiu bym tam w ziemie nie zmieszkała ;o
OdpowiedzUsuńSama nie wiem ;D Jeszcze pomyślę nad nią ;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Natalia :3
Muszę przeczytać.
OdpowiedzUsuńWysoka ocena, a że ostatnio polubiłam Kinga, to
OdpowiedzUsuń"Lśnienie" jest dla mnie pozycją obowiązkową ;)
A miałam ją dziś w rękach i to tylko za 6 zł! Szkoda, że jej nie kupiłam :(
OdpowiedzUsuń