poniedziałek, 20 stycznia 2014

018. "Śniadanie do łóżka" czyli coś na wzruszenie i reklas cz. 3

AUTOR: Sandra Brown
TYTUŁ ORYGINALNY: Breakfast in Bed 
TŁUMACZ: Renata Kopczewska
ROK WYDANIA: 2011
WYDAWNICTWO: Książnica

OPIS 
Sloan Faichild, po miłosnym zawodzie nie ma już więcej nadziei na ułożenie sobie życia. Do małego pensjonatu, który prowadzi przyjeżdża jej przyjaciółka Alicja ze znanym pisarzem, który w spokoju chce popracować nad swoją nową książką. Ale zauroczenie piękną gospodynią nie pozwoli mu skupić się na pracy. W świat Sloan wkracza żywioł zmysłów. Młoda kobieta czuje, że starania mężczyzny mogłyby nie tylko rozbudzić jej ciało, ale i uleczyć duszę. Musi jednak wybrać między miłością do Cartera a lojalnością wobec jedynej przyjaciółki... 

RECENZJA
Czasami każdy z nas ma wrażenie, że nigdy już nie spotka swojej drugiej połówki. Czasami jest też tak, że po zawodzie miłosnym po prostu zaczynamy się otaczać murem, przez który nikt nie może się przebić. Stajemy się zimni i obojętni i po prostu wszelkim próbom zbliżenia odpowiadamy po prostu i kategorycznie: nie.
Podobnie było z Sloan Fairchild. Jej ukochany zranił ją tak mocno, że była przekonana, iż nie ma nadziei na spotkanie prawdziwej miłości. Związek, w którym była poprzednio był bardzo egoistyczny ze strony jej partnera. Sloan złamała dla niego swoje przyrzeczenie i wyrzekła się zasad, które wyznała, a to wszystko na próżno...
Sloan nie ma również dobrego kontaktu ze swoimi rodzicami. W dzieciństwie nie czuła, że ją kochają. Miała wrażenie, że przede wszystkim troszczą się o swoją pracę i ciągłe wyjazdy do Egiptu w celu prowadzenia dalszych prac. Sloan była w zasadzie ich opiekunką. Osobą, która załatwi za nich wszystko i podsunie wszystko pod nos...
Po śmierci dziadka odziedzicza niewielki dom, który postanawia przekształcić w pensjonat. Zgadza się przyjąć pod swój dach narzeczonego przyjaciółki, który jest pisarzem i chce w spokoju dokończyć powieść, która może być kolejnym hitem.
I w zasadzie nie ma w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że po prostu młoda gospodyni zagościła w jego myślach i zawładnęła jego ciałem. Sama Sloan jest zauroczona gościem i walczy nie tylko ze swoimi uczuciami, ale przede wszystkim ze zdrowym rozsądkiem, który podpowiada jej, że nie może tak mocno zranić swojej najlepszej przyjaciółki.
Wszystko wydaje się proste. Albo zdecydować się na zerwanie zaręczyny i być z ukochaną kobietą, albo po prostu wywiązać się z zobowiązań jakie się wcześniej przyjęło. Decyzja jest trudna do podjęcia, ale zrobić to może tylko Carter - mężczyzna, który zawrócił w głowie Sloan.
Podobnie jak poprzednie książki Sandry Brown ta jest kolejnym romansem, który można po prostu przeczytać w jeden dzień i chociaż na chwilę zapomnieć o swoich problemach i zacząć żyć tymi, które mają postaci.

Książka pokazuje jak łatwo można kogoś zranić, chcąc jednocześnie udowodnić sobie, że jest się najlepszą osobą na świecie. Jak bardzo czasami wmawiamy sobie, że jesteśmy z kimś szczęśliwi, byle tylko nie zostać samym i opuszczonym. Czasami po prostu musimy kogoś mieć by udowadniać sobie samym, że jesteśmy w stanie stworzyć związek i żyć jak inni normalni ludzi. Czasami jednak pozory mylą...
                          

"[...] nikt z nas nie dostaje tego, na co zasługuje, inaczej w ogóle by nas nie było na świecie. Życie nie zależy od zasług, gdyby tak było, wszyscy bylibyśmy aniołami... albo szatanami." ~ Sandra Brown, Śniadanie do łóżka, Katowice 2011, s. 75.

 OCENA: 5/10

Jest. Udało mi się dodać recenzję przed końcem stycznia. Mam przed sobą najgorszy tydzień na studiach. Trzymajcie kciuki, a obiecuję wrócić z nowymi recenzjami.
Pozdrawiam, Lady Spark 

7 komentarzy:

  1. Już na wstępie zniechęca mnie okładka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt. Okładka mało inspirująca i nawiązująca do treści. Zawsze zapominam wspomnieć o kwestii wizualnej.
      Ech... :)

      Usuń
  2. Po małym maratonie fantastyki - 6 książek pod rząd, teraz czytając zykłą obyczajówkę podświadomie czekam na jakieś bum - wampir w szafie, mag po łóżkiem, hobbit gdzieś w kącie :D, ale niestety nic takiego nie ma.

    Powyżej zrecenzowana książka to kolejna pozycja do przeczytania na wolny, popołudniowy wieczór. Na razie czytam "Skrawek nieba", ale zaraz po niej w kolejce czeka "Powrót do życia" Brown :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odmóżdżacze zostaw na okres po sesji czas na pełen relaks xD

      Usuń
  3. Chyba tym razem nie jestem przekonana, nie mam na razie nastroju na taki typowy romans ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, że na typowy romans bez dramatu w tle trzeba mieć po prostu nastrój lub jak w moim przypadku sesje :)

      Usuń
  4. Raczej nie mój typ. Na ogół lubię różnorodne dylematy moralne, ale czuję się szalenie zniechęcona do rozterek typu "przyjaciółka czy miłość" - wszędzie tego ostatnio pełno.

    OdpowiedzUsuń