Witajcie!
Nie powiem, żeby pierwszy miesiąc nowego roku zleciał mi jakoś szybko, ale obawiam się, że już kolejne będą leciały jak szalone. Ja weszłam w ten rok zupełnie inaczej niż planowałam kilka miesięcy temu. Miałam dalej mieszkać w swoim mieście, dalej chodzić do tej samej pracy (o zgrozo na trzy zmiany!), a tu wszystko się zmieniło. Przeprowadziłam się do innego miasta, w którym mieszka mój mężczyzna. Zmieniłam pracę - niech żyje jedna zmiana! Z pracy jestem mega zadowolona! Uwierzcie mi, że bałam się jej ogromnie, ale lubię to co robię i szybko uczę się tam nowych rzeczy, więc oby tak dalej.
Zmiana pracy przełożyła się też trochę na moje czytanie. Muszę dojeżdżać do pracy około 1 i 15 minut, a czasami dłużej, jeśli są korki, więc w końcu zaczęłam czytać i zauważyłam, że szybciej kończę książki niż pracując w swoim mieście. Dlatego styczeń zaczynam od dobrego wyniku jakim jest pięć sztuk książków. W dalszym ciągu męczyłam serię Camilli Läckberg i w pierwszym miesiącu roku 2019 udało mi się przeczytać cztery tomy. Myślałam, że dam radę skończyć też "Czarownicę", ale jestem dopiero w połowie, więc przejdzie ona na luty. Piątą książką stycznia jest "Srebrna Zatoka" Jojo Moyes, która jednocześnie kończy moją współpracę z wszystkimi wydawnictwami. Nie mam czasu na jeżdżenie do rodziców i odbieranie paczek od wydawnictw, więc postanowiłam po prostu zrezygnować, a zająć się swoimi zapasami książek.
W styczeń weszłam "Syrenką" Camilli Läckberg. Wróciłam do serii po miesięcznej przerwie, którą zrobiłam na czytanie książek świątecznych. Uważam, że ta przerwa dobrze mi zrobiła, ponieważ gdyby nie to ostatnie tomy tego cyklu otrzymywały by noty w granicach 2 lub 3. "Syrenka" jest akurat tą częścią, która była dla mnie jedną z najlepszych (zaraz po "Kamieniarzu"). Autorka bardzo sprytnie to poprowadziła i bardzo mnie zaskoczyła zakończenie.
Kolejną książką jaką przeczytałam jest "Srebrna Zatoka" Jojo Moyes (klik!). Jestem wielką fanką tej autorki, chociaż nie czytałam jej najgłośniejszych powieści jak "Zanim się pojawiłeś" oraz "Ostatni list do kochanka". Naprawdę ta książka poruszyła we mnie największe emocje i uznaje ją za najlepszą powieść tego miesiąca. Walka o życie, o dziecko o wszystko to co jest cenne pokazana w bolesnej historii Lizy i jej córeczki.
"Latarnikiem" wróciłam do serii Läckberg i jest to pozycja, która nie jest ani dobra ani słaba. Jest po prostu średnia jak większość książek autorki i nie wywarła na mnie większego wrażenia.
Z kolei w "Fabrykantce aniołków" wyczuwałam największy potencjał i pierwszy raz od dawna zawiódł mnie mój literacki nos. Napięcie rosło z każdą stroną, czułam je każdym nerwem na ciele, a gdy przeczytałam zakończenie wcale nie czułam się jakby pękł balon czy coś tylko jakby ktoś po prostu odwiązał nitkę i spuścił z niego powietrze. Tak bardzo mnie ta książka rozczarowała, a pomysł na historię był dobry tylko wystarczyło go trochę bardziej dopracować.
W końcu dotarłam do książki, która miała mnie wbić w fotel, miała sprawić, że padnę na kolana i będę przepraszać Läckberg za brak wiary w jej literacki kunszt! Niestety, nic takiego nie będzie miało miejsca, bo "Pogromca lwów" jest nijaki. Läckberg wcale nie pokazała tu swojej najwyższej formy nad czym mocno ubolewam, ale sam pomysł i wykonanie stawiają tę książkę na równi z "Ofiarą losu". Po prostu mówię im nie! Planuję również duży post podsumowujący serię Camilli Läckberg, ale najpierw przed Wami jeszcze dziewięć recenzji.
Najlepsza książka stycznia: "Srebrna Zatoka" Jojo Moyes
Najgorsza książka stycznia: "Pogromca lwów" Camilla Läckberg
Ilość przeczytanych stron w styczniu: 2440
Lista przeczytanych książek: Kolejną książką jaką przeczytałam jest "Srebrna Zatoka" Jojo Moyes (klik!). Jestem wielką fanką tej autorki, chociaż nie czytałam jej najgłośniejszych powieści jak "Zanim się pojawiłeś" oraz "Ostatni list do kochanka". Naprawdę ta książka poruszyła we mnie największe emocje i uznaje ją za najlepszą powieść tego miesiąca. Walka o życie, o dziecko o wszystko to co jest cenne pokazana w bolesnej historii Lizy i jej córeczki.
"Latarnikiem" wróciłam do serii Läckberg i jest to pozycja, która nie jest ani dobra ani słaba. Jest po prostu średnia jak większość książek autorki i nie wywarła na mnie większego wrażenia.
Z kolei w "Fabrykantce aniołków" wyczuwałam największy potencjał i pierwszy raz od dawna zawiódł mnie mój literacki nos. Napięcie rosło z każdą stroną, czułam je każdym nerwem na ciele, a gdy przeczytałam zakończenie wcale nie czułam się jakby pękł balon czy coś tylko jakby ktoś po prostu odwiązał nitkę i spuścił z niego powietrze. Tak bardzo mnie ta książka rozczarowała, a pomysł na historię był dobry tylko wystarczyło go trochę bardziej dopracować.
W końcu dotarłam do książki, która miała mnie wbić w fotel, miała sprawić, że padnę na kolana i będę przepraszać Läckberg za brak wiary w jej literacki kunszt! Niestety, nic takiego nie będzie miało miejsca, bo "Pogromca lwów" jest nijaki. Läckberg wcale nie pokazała tu swojej najwyższej formy nad czym mocno ubolewam, ale sam pomysł i wykonanie stawiają tę książkę na równi z "Ofiarą losu". Po prostu mówię im nie! Planuję również duży post podsumowujący serię Camilli Läckberg, ale najpierw przed Wami jeszcze dziewięć recenzji.
Najlepsza książka stycznia: "Srebrna Zatoka" Jojo Moyes
Najgorsza książka stycznia: "Pogromca lwów" Camilla Läckberg
Ilość przeczytanych stron w styczniu: 2440
1. "Syrenka" Camilla Läckberg; seria "Saga o Fjӓllbace" #6; (488 stron) [3,8 cm] 7/10
2. "Srebrna Zatoka" Jojo Moyes (512 stron) [3,7 cm] 9/10
3. "Latarnik" Camilla Läckberg; seria "Saga o Fjällbace" #7 (496 stron) [3,9 cm] 6/10
4. "Fabrykantka aniołków" Camilla Läckberg; seria "Saga o Fjällbace" #8 (496 stron) [3,9 cm] 5/10
5. "Pogromca lwów" Camilla Läckberg; seria "Saga o Fjällbace" #9 (448 stron) [3,0 cm] 5/10
W luty z pewnością wejdę "Czarownicą" Läckberg. Już jestem mniej więcej w połowie i powiem Wam, że no jest bardzo średnio. Jednak cieszę się, że już kończę tę serię i będę mogła zająć się czymś innym. Wrócę też na chwilę na polskie podwórko literackie i przeczytam "Córeczkę" Liliany Fabisińskiej, bo potrzebuję czegoś kobiecego z przesłaniem i liczę, że autorka mnie nie zawiedzie. Zawsze, gdy w szkole na lekcjach historii zaczynał się temat zaborów lub też I czy II wojny światowej byłam w siódmym niebie. Dlatego właśnie zdecydowałam, że trzecią lekturą w lutym będzie "Cichociemni. elita polskiej dywersji" autorstwa Kacpra Śledzińskiego. I na koniec zostawiłam sobie cykl "House of Cards" czyli: Bezwzględna gra o władzę, Ograć króla i Ostatnie rozdanie Michaela Dobbsa poznałam za sprawą "Wojny Winstona" (klik!) i bardzo spodobało mi się jego pióro, a na dodatek chciałabym w końcu móc obejrzeć serial na podstawie książki. Przypuszczam, że nie uda mi się przeczytać całej serii w lutym i możliwe, że ostatni tom zostanie na marzec, a nawet jeśli tak będzie to ja będę bardzo zadowolona z wyniku książkowego.
ach, jaka szkoda,że wszystkie książki już przeczytałam, są świetne:)
OdpowiedzUsuńokularnicawkapciach.wordpress.com
"House of cards" mam w planach :D Książki nawet czekają na półce na swoją kolej :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobry wynik, brawo :)
OdpowiedzUsuńWynik super :) House of cards - choruję na to :) Mam nadzieję, że faktycznie warto! Czekam na opinię :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w lutym :)
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam Jojo Moyes, chociaż "Srebrnej zatoki" jeszcze nie czytałam. I widzę, że luty zapowiada się u Ciebie bardzo ciekawie!
OdpowiedzUsuń