wtorek, 23 kwietnia 2019

564. Camilla Läckberg - "Fabrykantka aniołków"


AUTOR: Camilla Läckberg
TYTUŁ ORYGINALNY: Ånglemamakersan
SERIA: Saga o Fjällbace
TOM: Ósmy
TŁUMACZ: Inga Sawicka
ROK WYDANIA: 2012
WYDAWNICTWO:  Czarna Owca
OPIS
Wielkanoc 1974. Z Valö, małej wyspy w pobliżu Fjällbacki, znika bez śladu rodzina. Na pięknie nakrytym świątecznym stole zostaje obiad wielkanocny, ale w domu nie ma nikogo, znikają wszyscy z wyjątkiem rocznej córeczki Ebby. Po latach Ebba wraca na wyspę, jako dorosła kobieta. W rodzinnych stronach pragnie wraz z mężem otrząsnąć się po śmierci malutkiego synka. Postanawiają wyremontować i otworzyć dla gości stary ośrodek kolonijny, którym wiele lat temu zarządzał surowy ojciec Ebby.
Wkrótce po rozpoczęciu prac remontowych oboje omal nie giną w tajemniczym pożarze. Równie tajemnicze są stare ślady zaschniętej krwi odnalezione pod zerwaną podłogą w jaskini. Do akcji wkracza Patrik Hedström. Czy zdoła wyjaśnić zagadkę z przeszłości? [1]

RECENZJA
Powiedzmy sobie szczerze, że gdybym po „Latarniku” nie miała pozostałych części serii w domu to pewnie na siódmym tomie zakończyłaby się moja przygoda z sagą kryminalną Läckberg. Jednak, że mam skompletowany cały cykl to czytam dalej.

Ebba po wielu latach nieobecności na rodzinnej wyspie Valö wraca tam wraz z mężem. Oboje próbują dojść do siebie po dramatycznej śmierci ich synka Vincenta, która oddaliła ich od siebie. Podczas Wielkanocy w 1974 roku zniknęła cała rodzina Ebby oprócz niej – małej rocznej dziewczynki. Rodzina zniknęła bez śladu. Na miejscu nie było żadnych najmniejszych dowodów zbrodni. Wszystko wyglądało tak jakby po prostu wstali od wielkanocnego obiadu i wyszli. Jak zniknięcie całej rodziny wiąże się z pożarem, który ktoś podłożył pod dom, gdy Ebba i jej mąż spali? Kto chciał, żeby małżeństwo zginęło. Czy Patrik, który prowadzi śledztwo rozwikła zagadkę z przeszłości?

I wróciła! Nieustraszona, wścibska i idealnie irytująca bohaterka. Kiedy całe śledztwo nie idzie i miejscowa policja jest bezradna wtedy wchodzi ona ubrana cała na biało! Dobra czy na biało to nie wiem, ale wkracza niczym super bohater. Oczywiście mówię tu o Erice, bo przecież, o kim innym? Naprawdę kandyduje do pierwszego miejsca na najbardziej irytującą bohaterkę roku. Na miejscu Patrika dawno powiedziałabym jej, że od śledztw ma się trzymać z daleka. On też ponosi winę za to, że jego żona wtrąca się, bo często zdradza jej zupełnie niepotrzebnie szczegóły śledztwa. W tej części Erika po prostu przechodziła samą siebie. Szczytem jej głupoty było to, że nie powiedziała mężowi o tym, że ktoś włamał się do ich domu. Po co zawracać mu głowę jakimiś pierdołami? Przecież nic nie zginęło. A chociaż po to, że jest matką trójki dzieci i to o nich powinna myśleć i o ich bezpieczeństwie – jeśli jej własne nie jest dla niej dostatecznym motywem. Jako matka trójki dzieci ma bardzo dużo czasu na to, aby wtykać nos w nie swoje sprawy.

Na dodatek od kilku tomów zastanawia mnie jedno: dlaczego nikt do tej pory nie zainteresował się szefem komisariatu Bertilem Melbergiem? Ten człowiek to istna katastrofa, jako policjant, a mniemanie ma o sobie wysokie. Czy autorka nie mogła stworzyć szefa Patrika, jako kogoś inteligentnego tylko zapatrzonego w siebie narcyza? Oczywiście, że nie mogła, bo wtedy Patrik nie mógłby wypaść na tego dobrego i sprytnego policjanta, który tak naprawdę kieruje pracą całego zespołu. To już trochę męczące, że Patrik jest kryształowy, a pozostali bohaterowie albo są za leniwi do pracy, albo mają o sobie wielkie mniemanie, albo po prostu zbyt nieśmiali do pracy w policji. No naprawdę litości!

Muszę przyznać, że ta część mnie bardzo zawiodła. Od początku zapowiadała się bardzo dobrze i rozkręcała się z każdą stroną, ale niestety zakończenie, które miało wbić człowieka w fotel niestety mocno mnie rozczarowało. Bomba nie wybuchła, a ja poczułam się oszukana, bo autorka naprawdę miała fabułę, był podkład do całej intrygi, a zakończyła to w sposób, który mnie mocno rozczarował. Jak dla mnie nie trzymało się to wszystko siebie i uważam, że można by to było lepiej rozegrać. To było tak jak rozpakowywanie prezentów. Dostałeś już prawie wszystkie części do złożenia super kolejki, ale brakuje tylko tego jednego jedynego elementu czy bajeranckiego pociągu, a tu od cioci, która miała to kupić dostajesz sweter w misie…

Niestety mimo zapewnień ze wszystkich stron ja nie uważam, żeby „Fabrykantka aniołków” była genialna. Dla mnie jest słaba tak jak „Kaznodzieja” czy „Ofiara losu”. Potencjał był i tak jak w większości książek Camilli Läckberg nie został on wykorzystany.

OCENA: 5/10

I jak po świętach? Objedzeni? Wypoczęci? 
Pewnie ciężko Wam wrócić do pracy tak jak i mnie. Na szczęście to tylko cztery dni ;). A potem majówka. Ja wyjeżdżam w Bieszczady! Już nie mogę się doczekać ;).
Lady Spark

[1] Opis pochodzi z okładki książki

5 komentarzy:

  1. Zazdroszczę wyjazdu w Bieszczady, jeszcze nigdy tam nie byłam!
    https://okularnicawkapciach.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie czytałam tylko ,,Fabrykantkę aniołków'' z tej serii i tak szczerze nie pamiętam żeby mnie tak Erica irytowała, może dlatego, że była to pierwsza książka, w której miałam do czynienia z tą bohaterką i nie miała okazji irytować mnie wcześniej. W sumie to mało już pamiętam z samej fabuły.
    Życzę udanego wyjazdu w Bieszczady.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  3. Nieźle mi się czytało tę serię, ale wielkiego wrażenia na mnie nie zrobiła. Teraz, po latach, pewnie byłabym jeszcze bardziej krytyczna.

    A Bieszczady to moje rodzinne strony. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam za dobrze twórczości autorki, bo dotychczas przeczytałam tylko jej jedną książkę :/ Nie mówię, że nie, bo mi się podobała, ale jakoś nie czuję pragnienia, żeby poznać inne utwory :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przykro mi, że książki tej autorki tak Cię rozczarowują :)

    OdpowiedzUsuń