AUTOR: Camilla Läckberg
TYTUŁ ORYGINALNY: Ånglemamakersan
SERIA: Saga o
Fjällbace
TOM: Ósmy
TŁUMACZ: Inga
Sawicka
ROK WYDANIA: 2012
WYDAWNICTWO: Czarna Owca
OPIS
Wielkanoc 1974.
Z Valö, małej wyspy w pobliżu Fjällbacki, znika bez śladu rodzina. Na pięknie
nakrytym świątecznym stole zostaje obiad wielkanocny, ale w domu nie ma nikogo,
znikają wszyscy z wyjątkiem rocznej córeczki Ebby. Po latach Ebba wraca na wyspę,
jako dorosła kobieta. W rodzinnych stronach pragnie wraz z mężem otrząsnąć się
po śmierci malutkiego synka. Postanawiają wyremontować i otworzyć dla gości
stary ośrodek kolonijny, którym wiele lat temu zarządzał surowy ojciec Ebby.
Wkrótce po
rozpoczęciu prac remontowych oboje omal nie giną w tajemniczym pożarze. Równie
tajemnicze są stare ślady zaschniętej krwi odnalezione pod zerwaną podłogą w
jaskini. Do akcji wkracza Patrik Hedström. Czy zdoła wyjaśnić zagadkę z
przeszłości? [1]
RECENZJA
Powiedzmy sobie
szczerze, że gdybym po „Latarniku” nie miała pozostałych części serii w domu to
pewnie na siódmym tomie zakończyłaby się moja przygoda z sagą kryminalną Läckberg.
Jednak, że mam skompletowany cały cykl to czytam dalej.
Ebba po wielu
latach nieobecności na rodzinnej wyspie Valö wraca tam wraz z mężem. Oboje
próbują dojść do siebie po dramatycznej śmierci ich synka Vincenta, która
oddaliła ich od siebie. Podczas Wielkanocy w 1974 roku zniknęła cała rodzina
Ebby oprócz niej – małej rocznej dziewczynki. Rodzina zniknęła bez śladu. Na
miejscu nie było żadnych najmniejszych dowodów zbrodni. Wszystko wyglądało tak
jakby po prostu wstali od wielkanocnego obiadu i wyszli. Jak zniknięcie całej
rodziny wiąże się z pożarem, który ktoś podłożył pod dom, gdy Ebba i jej mąż
spali? Kto chciał, żeby małżeństwo zginęło. Czy Patrik, który prowadzi śledztwo
rozwikła zagadkę z przeszłości?
I wróciła!
Nieustraszona, wścibska i idealnie irytująca bohaterka. Kiedy całe śledztwo nie
idzie i miejscowa policja jest bezradna wtedy wchodzi ona ubrana cała na biało!
Dobra czy na biało to nie wiem, ale wkracza niczym super bohater. Oczywiście
mówię tu o Erice, bo przecież, o kim innym? Naprawdę kandyduje do pierwszego
miejsca na najbardziej irytującą bohaterkę roku. Na miejscu Patrika dawno
powiedziałabym jej, że od śledztw ma się trzymać z daleka. On też ponosi winę
za to, że jego żona wtrąca się, bo często zdradza jej zupełnie niepotrzebnie
szczegóły śledztwa. W tej części Erika po prostu przechodziła samą siebie.
Szczytem jej głupoty było to, że nie powiedziała mężowi o tym, że ktoś włamał
się do ich domu. Po co zawracać mu głowę jakimiś pierdołami? Przecież nic nie
zginęło. A chociaż po to, że jest matką trójki dzieci i to o nich powinna
myśleć i o ich bezpieczeństwie – jeśli jej własne nie jest dla niej
dostatecznym motywem. Jako matka trójki dzieci ma bardzo dużo czasu na to, aby
wtykać nos w nie swoje sprawy.
Na dodatek od
kilku tomów zastanawia mnie jedno: dlaczego nikt do tej pory nie zainteresował
się szefem komisariatu Bertilem Melbergiem? Ten człowiek to istna katastrofa,
jako policjant, a mniemanie ma o sobie wysokie. Czy autorka nie mogła stworzyć
szefa Patrika, jako kogoś inteligentnego tylko zapatrzonego w siebie narcyza?
Oczywiście, że nie mogła, bo wtedy Patrik nie mógłby wypaść na tego dobrego i
sprytnego policjanta, który tak naprawdę kieruje pracą całego zespołu. To już
trochę męczące, że Patrik jest kryształowy, a pozostali bohaterowie albo są za
leniwi do pracy, albo mają o sobie wielkie mniemanie, albo po prostu zbyt
nieśmiali do pracy w policji. No naprawdę litości!
Muszę przyznać,
że ta część mnie bardzo zawiodła. Od początku zapowiadała się bardzo dobrze i
rozkręcała się z każdą stroną, ale niestety zakończenie, które miało wbić
człowieka w fotel niestety mocno mnie rozczarowało. Bomba nie wybuchła, a ja
poczułam się oszukana, bo autorka naprawdę miała fabułę, był podkład do całej
intrygi, a zakończyła to w sposób, który mnie mocno rozczarował. Jak dla mnie
nie trzymało się to wszystko siebie i uważam, że można by to było lepiej
rozegrać. To było tak jak rozpakowywanie prezentów. Dostałeś już prawie
wszystkie części do złożenia super kolejki, ale brakuje tylko tego jednego
jedynego elementu czy bajeranckiego pociągu, a tu od cioci, która miała to
kupić dostajesz sweter w misie…
Niestety mimo
zapewnień ze wszystkich stron ja nie uważam, żeby „Fabrykantka aniołków” była
genialna. Dla mnie jest słaba tak jak „Kaznodzieja” czy „Ofiara losu”.
Potencjał był i tak jak w większości książek Camilli Läckberg nie został on
wykorzystany.
OCENA: 5/10
I jak po świętach? Objedzeni? Wypoczęci?
Pewnie ciężko Wam wrócić do pracy tak jak i mnie. Na szczęście to tylko cztery dni ;). A potem majówka. Ja wyjeżdżam w Bieszczady! Już nie mogę się doczekać ;).
Lady Spark
[1] Opis
pochodzi z okładki książki
Zazdroszczę wyjazdu w Bieszczady, jeszcze nigdy tam nie byłam!
OdpowiedzUsuńhttps://okularnicawkapciach.wordpress.com/
Właśnie czytałam tylko ,,Fabrykantkę aniołków'' z tej serii i tak szczerze nie pamiętam żeby mnie tak Erica irytowała, może dlatego, że była to pierwsza książka, w której miałam do czynienia z tą bohaterką i nie miała okazji irytować mnie wcześniej. W sumie to mało już pamiętam z samej fabuły.
OdpowiedzUsuńŻyczę udanego wyjazdu w Bieszczady.
Książki jak narkotyk
Nieźle mi się czytało tę serię, ale wielkiego wrażenia na mnie nie zrobiła. Teraz, po latach, pewnie byłabym jeszcze bardziej krytyczna.
OdpowiedzUsuńA Bieszczady to moje rodzinne strony. :)
Nie znam za dobrze twórczości autorki, bo dotychczas przeczytałam tylko jej jedną książkę :/ Nie mówię, że nie, bo mi się podobała, ale jakoś nie czuję pragnienia, żeby poznać inne utwory :)
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, że książki tej autorki tak Cię rozczarowują :)
OdpowiedzUsuń