poniedziałek, 10 grudnia 2018

542. Agata Przybyłek - "Siedem cudów"


AUTOR: Agata Przybyłek  
ROK WYDANIA: 2018
WYDAWNICTWO:  Czwarta Strona

OPIS
Zostało siedem dni do świąt…
Monice daleko do świątecznego nastroju. Ciągle wpada na byłego chłopaka, dlatego marzy, by już pojechać do rodzinnego domu. Jednak tam, mimo aromatu pieczonych już przez mamę pierników, nikomu nie udziela się radosna atmosfera. Tata Moniki stracił pracę, ale nie chce nikomu o tym powiedzieć. A brat niefortunnie myli datę urodzin swojej ukochanej z urodzinami dawnej partnerki, co stawia pod znakiem zapytania skrzętnie planowane zaręczyny. Co jeszcze może pójść nie tak?
Czy bohaterowie mogą liczyć na to, że ich problemy znikną wraz z pojawieniem się pierwszej gwiazdki? Zapach świerku, lampki na choince i przyjemne trzaski w kominku to nie wszystko, co gwarantuje spokój w sercu.
Grudzień staje się czasem radości i miłości, tylko gdy wyciągnie się rękę do drugiej osoby. Niech ta niezwykła atmosfera stanie się też częścią twojego świata. [1]

RECENZJA
Książek Agaty Przybyłek nie czytałam, ale kojarzę je głównie ze względu na bardzo ładne okładki. Dlatego bez zastanowienia sięgnęłam po „Siedem cudów”, aby się przekonać czy styl autorki spodoba mi się na tyle, abym mogła zamówić inne jej powieści.

Monika studiuje w Gdańsku i co chwila wpada na swojego byłego narzeczonego Ksawerego dlatego z niecierpliwością wyczekuje świątecznego powrotu do domu, gdzie ma nadzieję oderwać myśli od niedoszłego męża. Ksaweremu również nie jest lekko. Już myślał, że związek i uczuci do Moniki to przeszłość, ale za każdym razem jej widok przyprawia go o szybsze bicie serca oraz napływ wspomnień z ich relacji. Mężczyzna niespodziewanie zaprasza do swojego rodzinnego do domu na święta Anię – koleżankę z kółka naukowego, która jest w ciąży, a w związku z tym, że wychowywała się w domu dziecka miała kolejne dorosłe święta spędzić sama w akademiku. Brat Moniki maciek planuje się oświadczyć swojej ukochanej Małgorzacie, ale pechowo myli datę jej urodzin z datą urodzin byłej dziewczyny, a Gośka jest na tym punkcie bardzo wrażliwa. Chłopak musi szybko wymyślić plan awaryjny, bo inaczej wizja wspólnego życia z ukochaną pęknie jak bańka mydlana. Początkowo wydaje się, że w domu Moniki i Maćka wszystko w porządku, że u rodziców znajdą spokój, który utracili przez życie w Gdańsku. Jednak ich ojciec Marek tuż przed świętami traci pracę i nie chce tego mówić swojej żonie Joli oraz dzieciakom. Czy w ciągu siedmiu dni w życiu naszych bohaterów stanie się cud i problemy ich życia znikną jak za dotknięciem magicznej różdżki? Czy magia świąt sprawi, że cuda staną się możliwe?

W sumie to nie spodziewam się po książkach świątecznych, że będą super i ogólnie cudowne. Wymagam jednak od każdego z autorów -  i nie ważne czy ktoś pisze mrożący krew w żyłach thriller czy też romans – aby trzymali się konsekwentnie tego, co napisali na początku książki. W „Siedmiu cudach” znalazłam trzy nieścisłości, które znacząco wpłynęły na ocenę. Naprawdę bardzo mi przykro z tego powodu, bo z reguły tego nie zauważam, albo takich niejasności nie ma w książkach, które czytam. Tu jedna rzuciły mi się w oczy i bardzo mnie zasmuciły, bo naprawdę chciałam dać tej książce wysoką notę. Po pierwsze Maciek oprócz Moniki nie ma innego rodzeństwa, a w pewnym momencie książki mówi on do swojej ukochanej o komunii swojego bratanka. Do końca książka czekałam, aż Jola, która jest bardzo rodzinną osobą wspomni o tym, że nagle przyjeżdża syn z zagranicy z rodziną, ale nic takiego nie było. Możliwe, że autorce chodziło o małego kuzyna, o którym kilka razy wspominane jest w książce. Kuzyn a bratanek to jednak różnica. Po drugie Monika wraca z Gdańska do domu na dwa dni przed świętami. W dniu jej powrotu Jola i Marek rozmawiają między sobą i oboje są smutni, że tylko kobieta może po nią jechać na dworzec. Aż tu nagle na dworcu pojawia się jednak z Markiem. Mam dwa rozwiązania: albo Marek ukończył Hogwart i umie się teleportować, albo pociąg musiał mieć ogromne opóźnienie, ale nic o tym nie jest napisane ani we wspomnieniach Moniki z podróży ani z Ksawerego, bo jechali do domu jednym pociągiem. Po trzecie na początku, gdy poznajemy Małgorzatę jest napisane, że nawet w kuchni dogaduje się z mamą i nigdy ta nie wtrąca się jej do gotowania. Jednak na dzień przed Wigilią następuje zmiana zeznań! Nagle nie mogą gotować w jednej kuchni, bo rodzicielka za dużo się wtrąca i próbuje ją poprawiać. Naprawdę nie dało się dopilnować takich szczególików?

Muszę wspomnieć, że historia Moniki i Ksawerego opowiadana jest powoli i długo czytelnik nie wie czyja to jest wina i kto zerwał zaręczyny, co powoli mnie irytowało. Było to przeciągane po prostu za długo. Na dodatek uważam, że rodzice chłopaka postąpili okropnie, bo uważali, że przeszłość ma znaczenie, bo nie umieli oddzielić tego, że ktoś potomkowie nie są tacy jak ich poprzednicy i od razu uprzedzili się do Moniki. To było niesprawiedliwe w stosunku do młodych…

Początkowo nie mogłam wejść w klimat i styl autorki. Kompletnie nic nie ciągnęło mnie do tej książki, ale w połowie byłam bardzo ciekawa, co będzie dalej i jak potoczą się losy naszych bohaterów. Chociaż irytowało mnie już to, że Maćkowi w związku z oświadczynami wiecznie wiatr w oczy wieje i nic nie idzie po jego myśli. Zakończenie jednak przewidziałam, więc zaskoczenia dużego nie było. Muszę przyznać jednak, że autorka sprytnie próbowała mną manipulować w tej kwestii. Były w książce momenty, w których nie mogłam się od niej oderwać, ale również takie, gdzie czułam się lekko znudzona. Brakowało mi również jakiegoś humoru, czegoś co rozbawiłoby mnie podczas czytania. Ostatecznie jednak nie uważam, że było źle, ale też nie uważam, żeby było cudownie. Owszem autorka pokazała, że przed świętami wszystko jest możliwe, że cuda się zdarzają. I ta powieść niesie ze sobą nadzieję dla wielu z nas, którzy ją stracili, bo takie jest zadanie świątecznych książek. Pokazywać, że ten czas jest magiczny, że najważniejsza jest rodzina. Jak jest rodzina to cała reszta jakoś się ułoży, bo to rodzina daje nam siłę i wsparcie. Owszem czasami nie dogadujemy się, ale w ten magiczny czas najważniejsze jest odłożenie na bok wszystkich sporów i bycie razem.

Ogólnie dam szanse jeszcze autorce i przeczytam inną jej książkę, żeby wyrobić sobie własne zdanie na temat jej twórczości, ale jestem trochę zawiedziona, bo spodziewałam się od tej książki czegoś więcej, a na dodatek te nieścisłości…
"Bo związek i budowanie zaufania to przecież długotrwały etap, to nie przychodzi samo, potrzeba włożyć w to wiele wysiłku, czasu i chęci." ~ Agata Przybyłek, Siedem cudów, Poznań 2018, s. 173.
OCENA: 5/10



[1] Opis pochodzi z okładki książki

4 komentarze:

  1. okładka nie przyciąga, trochę jak opakowanie piernika w proszku ;) Znam autorkę, jedna książka nawet mi się podobała :)
    https://okularnicawkapciach.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie lubię takich nieścisłości w książkach :) Tej autorki jeszcze nic nie czytałam..

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja jeszcze nie czytałam nic tej Autorki, więc może zacznę od innej książki...

    OdpowiedzUsuń
  4. Przez całe moje życie nigdy nie widziałem nic, co działa tak szybko, jak dr Agbazara spell. Po tym, jak skontaktował się z DR. Agbazara, zacząłem wierzyć, że każda moneta ma dwie strony. Kiedy mój kochanek temu przysiągł nigdy nie zobaczyć mnie ponownie opuścił mnie, ale dzięki Bogu, że dzięki pomocy doktora Agbazara zrobiłem mój kochanek z powrotem do mnie w ciągu 48 godzin, a ja chcę uszkodzony innych ludzi serce, aby lekarz Agbazara te części, które znajdują się poniżej e-mail na adres: ( agbazara@gmail.com ) lub za pośrednictwem Whatsapp ( +2348104102662 ), to można zobaczyć cud dr Agbazara

    OdpowiedzUsuń