AUTOR: Agata
Przybyłek
ROK WYDANIA:
2018
WYDAWNICTWO: Czwarta Strona
OPIS
Zostało siedem dni do świąt…
Monice daleko do
świątecznego nastroju. Ciągle wpada na byłego chłopaka, dlatego marzy, by już
pojechać do rodzinnego domu. Jednak tam, mimo aromatu pieczonych już przez mamę
pierników, nikomu nie udziela się radosna atmosfera. Tata Moniki stracił pracę,
ale nie chce nikomu o tym powiedzieć. A brat niefortunnie myli datę urodzin
swojej ukochanej z urodzinami dawnej partnerki, co stawia pod znakiem zapytania
skrzętnie planowane zaręczyny. Co jeszcze może pójść nie tak?
Czy bohaterowie
mogą liczyć na to, że ich problemy znikną wraz z pojawieniem się pierwszej
gwiazdki? Zapach świerku, lampki na choince i przyjemne trzaski w kominku to
nie wszystko, co gwarantuje spokój w sercu.
Grudzień staje się czasem radości i
miłości, tylko gdy wyciągnie się rękę do drugiej osoby. Niech ta niezwykła
atmosfera stanie się też częścią twojego świata. [1]
RECENZJA
Książek Agaty
Przybyłek nie czytałam, ale kojarzę je głównie ze względu na bardzo ładne
okładki. Dlatego bez zastanowienia sięgnęłam po „Siedem cudów”, aby się przekonać
czy styl autorki spodoba mi się na tyle, abym mogła zamówić inne jej powieści.
Monika studiuje
w Gdańsku i co chwila wpada na swojego byłego narzeczonego Ksawerego dlatego z
niecierpliwością wyczekuje świątecznego powrotu do domu, gdzie ma nadzieję oderwać
myśli od niedoszłego męża. Ksaweremu również nie jest lekko. Już myślał, że
związek i uczuci do Moniki to przeszłość, ale za każdym razem jej widok
przyprawia go o szybsze bicie serca oraz napływ wspomnień z ich relacji.
Mężczyzna niespodziewanie zaprasza do swojego rodzinnego do domu na święta Anię
– koleżankę z kółka naukowego, która jest w ciąży, a w związku z tym, że
wychowywała się w domu dziecka miała kolejne dorosłe święta spędzić sama w
akademiku. Brat Moniki maciek planuje się oświadczyć swojej ukochanej
Małgorzacie, ale pechowo myli datę jej urodzin z datą urodzin byłej dziewczyny,
a Gośka jest na tym punkcie bardzo wrażliwa. Chłopak musi szybko wymyślić plan
awaryjny, bo inaczej wizja wspólnego życia z ukochaną pęknie jak bańka mydlana.
Początkowo wydaje się, że w domu Moniki i Maćka wszystko w porządku, że u
rodziców znajdą spokój, który utracili przez życie w Gdańsku. Jednak ich ojciec
Marek tuż przed świętami traci pracę i nie chce tego mówić swojej żonie Joli
oraz dzieciakom. Czy w ciągu siedmiu dni w życiu naszych bohaterów stanie się
cud i problemy ich życia znikną jak za dotknięciem magicznej różdżki? Czy magia
świąt sprawi, że cuda staną się możliwe?
W sumie to nie
spodziewam się po książkach świątecznych, że będą super i ogólnie cudowne.
Wymagam jednak od każdego z autorów - i
nie ważne czy ktoś pisze mrożący krew w żyłach thriller czy też romans – aby
trzymali się konsekwentnie tego, co napisali na początku książki. W „Siedmiu
cudach” znalazłam trzy nieścisłości, które znacząco wpłynęły na ocenę. Naprawdę
bardzo mi przykro z tego powodu, bo z reguły tego nie zauważam, albo takich
niejasności nie ma w książkach, które czytam. Tu jedna rzuciły mi się w oczy i
bardzo mnie zasmuciły, bo naprawdę chciałam dać tej książce wysoką notę. Po pierwsze
Maciek oprócz Moniki nie ma innego rodzeństwa, a w pewnym momencie książki mówi
on do swojej ukochanej o komunii swojego bratanka. Do końca książka czekałam,
aż Jola, która jest bardzo rodzinną osobą wspomni o tym, że nagle przyjeżdża
syn z zagranicy z rodziną, ale nic takiego nie było. Możliwe, że autorce
chodziło o małego kuzyna, o którym kilka razy wspominane jest w książce. Kuzyn
a bratanek to jednak różnica. Po drugie Monika wraca z Gdańska do domu na dwa
dni przed świętami. W dniu jej powrotu Jola i Marek rozmawiają między sobą i
oboje są smutni, że tylko kobieta może po nią jechać na dworzec. Aż tu nagle na
dworcu pojawia się jednak z Markiem. Mam dwa rozwiązania: albo Marek ukończył
Hogwart i umie się teleportować, albo pociąg musiał mieć ogromne opóźnienie,
ale nic o tym nie jest napisane ani we wspomnieniach Moniki z podróży ani z
Ksawerego, bo jechali do domu jednym pociągiem. Po trzecie na początku, gdy
poznajemy Małgorzatę jest napisane, że nawet w kuchni dogaduje się z mamą i
nigdy ta nie wtrąca się jej do gotowania. Jednak na dzień przed Wigilią
następuje zmiana zeznań! Nagle nie mogą gotować w jednej kuchni, bo rodzicielka
za dużo się wtrąca i próbuje ją poprawiać. Naprawdę nie dało się dopilnować
takich szczególików?
Muszę wspomnieć,
że historia Moniki i Ksawerego opowiadana jest powoli i długo czytelnik nie wie
czyja to jest wina i kto zerwał zaręczyny, co powoli mnie irytowało. Było to
przeciągane po prostu za długo. Na dodatek uważam, że rodzice chłopaka
postąpili okropnie, bo uważali, że przeszłość ma znaczenie, bo nie umieli
oddzielić tego, że ktoś potomkowie nie są tacy jak ich poprzednicy i od razu
uprzedzili się do Moniki. To było niesprawiedliwe w stosunku do młodych…
Początkowo nie
mogłam wejść w klimat i styl autorki. Kompletnie nic nie ciągnęło mnie do tej
książki, ale w połowie byłam bardzo ciekawa, co będzie dalej i jak potoczą się
losy naszych bohaterów. Chociaż irytowało mnie już to, że Maćkowi w związku z
oświadczynami wiecznie wiatr w oczy wieje i nic nie idzie po jego myśli.
Zakończenie jednak przewidziałam, więc zaskoczenia dużego nie było. Muszę
przyznać jednak, że autorka sprytnie próbowała mną manipulować w tej kwestii. Były
w książce momenty, w których nie mogłam się od niej oderwać, ale również takie,
gdzie czułam się lekko znudzona. Brakowało mi również jakiegoś humoru, czegoś
co rozbawiłoby mnie podczas czytania. Ostatecznie jednak nie uważam, że było
źle, ale też nie uważam, żeby było cudownie. Owszem autorka pokazała, że przed
świętami wszystko jest możliwe, że cuda się zdarzają. I ta powieść niesie ze
sobą nadzieję dla wielu z nas, którzy ją stracili, bo takie jest zadanie
świątecznych książek. Pokazywać, że ten czas jest magiczny, że najważniejsza
jest rodzina. Jak jest rodzina to cała reszta jakoś się ułoży, bo to rodzina
daje nam siłę i wsparcie. Owszem czasami nie dogadujemy się, ale w ten magiczny
czas najważniejsze jest odłożenie na bok wszystkich sporów i bycie razem.
Ogólnie dam
szanse jeszcze autorce i przeczytam inną jej książkę, żeby wyrobić sobie własne
zdanie na temat jej twórczości, ale jestem trochę zawiedziona, bo spodziewałam
się od tej książki czegoś więcej, a na dodatek te nieścisłości…
"Bo związek i budowanie zaufania to przecież długotrwały etap, to nie przychodzi samo, potrzeba włożyć w to wiele wysiłku, czasu i chęci." ~ Agata Przybyłek, Siedem cudów, Poznań 2018, s. 173.
OCENA: 5/10
[1] Opis
pochodzi z okładki książki
okładka nie przyciąga, trochę jak opakowanie piernika w proszku ;) Znam autorkę, jedna książka nawet mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńhttps://okularnicawkapciach.wordpress.com/
Nie lubię takich nieścisłości w książkach :) Tej autorki jeszcze nic nie czytałam..
OdpowiedzUsuńA ja jeszcze nie czytałam nic tej Autorki, więc może zacznę od innej książki...
OdpowiedzUsuńPrzez całe moje życie nigdy nie widziałem nic, co działa tak szybko, jak dr Agbazara spell. Po tym, jak skontaktował się z DR. Agbazara, zacząłem wierzyć, że każda moneta ma dwie strony. Kiedy mój kochanek temu przysiągł nigdy nie zobaczyć mnie ponownie opuścił mnie, ale dzięki Bogu, że dzięki pomocy doktora Agbazara zrobiłem mój kochanek z powrotem do mnie w ciągu 48 godzin, a ja chcę uszkodzony innych ludzi serce, aby lekarz Agbazara te części, które znajdują się poniżej e-mail na adres: ( agbazara@gmail.com ) lub za pośrednictwem Whatsapp ( +2348104102662 ), to można zobaczyć cud dr Agbazara
OdpowiedzUsuń