sobota, 16 września 2017

441. Śmierć nie czeka na przerwę

Rzadko sięgam po polskie seriale, a jeszcze rzadziej robię sobie z nimi maraton odcinkowy. Ostatni raz w przypadku naszej rodzimej produkcji miało to miejsce przy „Czasie honoru”. Cztery czy pięć sezonów w półtora tygodnia. Po prostu trudno jest mnie zadowolić przez polskie filmy i seriale (książki polskich autorów częściej są w stanie zrobić na mnie wrażenie: WOW!).

W domu mama, tata i chyba brat – oni wszyscy zachwycali się „Belfrem”, a materiały promocyjne wyskakiwały nawet z lodówki. Z reguły nie sięgam po coś co jest tak mocno promowane od razu, na gorąco. Tak samo musiało być z „Belfrem”. Na dodatek Maciej Stuhr…

Pewnie nie wiecie, bo nie możecie wiedzieć skoro nigdzie tego oficjalnie nie ogłosiłam, że ja za młodszym Stuhrem nie przepadam. Jakoś aktor mi nie leży i po prostu unikam wszelkich produkcji z nim. Jednocześnie nie sieję fali hejtu po Internetach. Po prostu nie oglądam i tyle. Ja jestem szczęśliwa. Pan Stuhr jest szczęśliwy, bo ja nie przewracam zirytowana oczami i nie wieszam na nim psów. Idealna harmonia, prawda? Jednak nie zapowiedziałam sobie, że nie sięgnę po „Belfra”. W Polsce trudno o dobry serial kryminalny, więc skoro wszyscy go zachwalają to nie może być źle. Dobra, dobra Ada z „Czasem tęsknoty” też miało być super, hiper i genialnie a wyszła kaplica…


W połowie kwietnia zasiadłam do oglądania.  I ja przepadłam. Nawet Maciej Stuhr mi nie przeszkadzał! Niestety dopiero w długi majowy weekend mogłam zakończyć oglądanie tego serialu, bo wcześniej przeszkadzała mi praca i tak dalej i tak dalej. Nie było zmiłuj, nawet jak nie oglądałam to analizowałam cały czas obejrzane odcinki i zastanawiałam się kto zabił? Dlaczego? O co chodzi dalej? Ten serial był we mnie cały czas i myślę, że długo jeszcze będzie, bo gdy oglądałam dziesiąty odcinek już byłam pewna swojego, już byłam w ogródku i witałam się z gąską, a producenci postanowili mnie zaskoczyć. I to jeszcze jak! W życiu bym na to nie  wpadła! No w życiu!

Dobra, ja tu gadu-gadu o tym, że nie lubię Macieja Stuhra, że mnie zaskoczono, a może powiem coś o fabule? Paweł Zawadzki jest nauczycielem języka polskiego, który nagle przyjeżdża do Dobrowic – małej miejscowości pod Elblągiem, gdzie na własną rękę rozpoczyna śledztwo mające wyjaśnić, kto zabił nastolatkę, Joannę Walewską. Jednocześnie podczas śledztwa wychodzą na jaw układziki jakie panują w małym miasteczku.

Się rozgadałam o fabule, co? Wiem, ale tyle musi Wam wystarczyć. Im więcej powiem tym mniejszą będziecie mieć frajdę z oglądania. Przyznam, że to co mi się podobało w tym serialu to brak przerysowania postaci. Jestem gotowa uwierzyć, że tacy ludzie istnieją w realnym świecie. W to jak forsa rządzi światem również. Pokazane zostały jeszcze stare zasady, gdzie korupcja nie była czymś złym, a komendant miejscowej policji nie czuł się głupio z powodu tego w czym uczestniczył.

Bogata rodzina, może trochę dziwna, bo mężczyzna ma syna z pierwszego małżeństwa, a z obecną żoną ma syna i córkę. Niby nic nadzwyczajnego, prawda? Jednak pod powłoką idealności skrywa się prawdziwa patologia, coś o co byśmy ich w życiu nie podejrzewali. Rozpieszczone do granic możliwości dzieciaki za nic mają zakazy rodziców, a ojciec próbuje ich chronić przed ciemną stroną życia, ale za wychowanie swoich najmłodszych pociech bierze się odrobinę za późno.

Słów kilka o aktorach. Maciej Stuhr w jakiś sposób mnie do siebie przekonał. Odnalazł się  w tej roli. Magdalena Cielecka, to kolejna osoba ze świata filmów, której ja nie jestem wstanie oglądać, jeśli coś mnie nie wciągnie. Nie mogę się do niej przekonać, po prostu nie mogę. Pozostali aktorzy również na ogromny plus, a zwłaszcza ci z młodego pokolenia, których ja z racji tego, że telenowel nie oglądam to nie mam prawa znać.

Co mi dość mocno przeszkadzało to przekleństwa. Było ich dla mnie za dużo. Czy nie da się zrobić dobrego polskiego serialu bez przekleństw? Czy dzieci muszą bluźnić do rodziców? A rodzice do dzieci? To jest dla mnie niewyobrażalne. Wiem, że w pewnych kręgach pewne wyrazy to przecinki, ale bez przesady. Naprawdę, nie da się inaczej?



Podsumowując. „Belfer” to dobra, rodzima produkcja, z której CANAL+ może być dumny. Zdecydowanie warto poświęcić czas na obejrzenie dziesięciu odcinków i poznanie historii niewielkiego miasta pod Elblągiem. Jesienią ma powstać drugi sezon, ale nie jestem do końca przekonana do tego pomysłu. Oczekiwania wobec producentów są ogromne, napięcie rośnie z każdym tygodniem oczekiwania. A co, jeśli coś nie wyjdzie? Na stację, producentów, aktorów i całą resztę poleje się fala hejtu i żalu. Należę do osób, które wolą żałować, że nie powstał drugi sezon i mieć w sobie ten głód i cieszyć się, że wyszło coś dobrego niż się rozczarować. Decyzja podjęta, zdjęcia ruszyły, a my jesienią zobaczymy, czy było to czegoś warte. Oby było, bo inaczej znowu będę musiała powiedzieć zdanie, które powtarzam od kilku lat: umiemy tworzyć tylko dobry jeden sezon, potem już tylko gorzej…

8 komentarzy:

  1. mam na liście do obejrzenia, ale kurcze, tyle mam serialowych zaległości, że nie wiem kiedy dam radę go zobaczyć :(
    https://sweetcruel.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Obejrzałam dwa odcinki z pół roku temu, ale jakoś nie potrafię się w "Belfra" zaangażować.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam tego serialu, ale mój kuzyn mi go polecał :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja bardzo polubiłam i już nie mogę doczekać się drugiego sezonu!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm... skoro dobry jest pierwszy sezon, to może się na niego skuszę :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Już chyba nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz oglądałam jakąś polską produkcję :). Ze względu na studia i szlifowanie przy każdej możliwej okazji języka obcego, wszystkie seriale oglądam w języku angielskim, przez co teraz oglądając coś polskiego, nasz rodzimy język wydaje się być "obcy" :)

    pozdrawiam, ifeelonlyapathy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Oglądałam, ale zdecydowanie serial mnie nie wciągnął :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wciąż nie znam pierwszego sezonu, więc muszę nadrobić zaległości :)

    OdpowiedzUsuń