AUTOR: Santa Montefiore
TYTUŁ ORYGINALNY: The Italian
matchmaker
TŁUMACZ: Anna
Dobrzańska-Gadowska
ROK WYDANIA:
2010
WYDAWNICTWO: Świat Książki
OPIS
Czterdziestokilkuletni
Luca po rozwodzie przeżywa kryzys. Jest bogaty, kobiety za nim szaleją, ale on
tak naprawdę nie wie, co to prawdziwa miłość. Z dnia na dzień podejmuje
nieoczekiwaną decyzje – rezygnuje z pracy i wyjeżdża na południe Włoch, gdzie
mieszkają jego rodzice. Tam poznaje Cosimę, która dwa lata wcześniej straciła
sześcioletniego synka. Kobieta jest w głębokiej rozpaczy. Luca i tylko on, dość
często widuje chłopca, który nie mówi, ale najwyraźniej usiłuje mu coś
przekazać… [1]
RECENZJA
Z całym spokojem
mogę dodać tę pozycję do kategorii ulubione. Dlaczego? Już dawno żadna książka
nie sprawiła, że pod koniec poleciały mi łzy. I chociaż czytana drugi raz
podobała mi się mniej niż za pierwszym razem to jednak dalej zostaje na tej
samej liście. Jednak przejdźmy do sedna, czyli recenzji.
Książka jest
typowym romansem i nie będę tego ukrywać przed wami. Dlatego na początku radzę,
żeby nie brały się za nią osoby, które lubią tego typu pozycję, bo w innym
wypadku można ją źle odebrać. Luka jest rozwodnikiem, który przechodzi kryzys
wieku średniego. Rozsypało mu się życie i nie bardzo wie, co ze sobą zrobić. Po
namowie przyjaciółki wyjeżdża do Włoch, gdzie jego rodzice wyremontowali pewien
zabytkowy pałac i prowadzą coś tam na kształt darmowego hotelu dla swoich
przyjaciół. Początkowo Luca nie sądzi, że w małej mieścinie na południu Włoch
znajdzie przyjaciół, ale również miłość. On próbuje przywrócić szczęście nie
tylko sobie, a Italię zaczyna kochać coraz mocniej.
Cosima jest
kobietą, która straciła dziecko i radość życia. Jej rodzina roztoczyła nad nią
parasol ochronny trochę za dużo i w końcu nie byli w stanie go zdjąć by jej nie
zranić, co bardzo denerwuje jej kuzynkę Rosę. Sytuacja w całej tej rodzinie
jest typowa włosa, wiele pokoleń mieszkających pod jednym, gdzie z każdego kąta
wygląda miłość. Nawet zatęskniłam za tym klimatem, który poznałam pewien czas
temu. Dobra, wracamy do sedna.
Język, jakim
operuje autorka nie jest jakiś wybitny, ale z pewnością pisarka poświęciła
wiele czasu by oddać urodę włoskiego miasta w każdej literce. Poczułam się
jakbym znowu odwiedziła południe Włoch. Jej postacie również są bardzo
szablonowe, albo złe albo dobre. Nie ma żadnych pośrednich – no może Rosa, ale
ona jest tak bardzo egoistyczna i nastawiona na wielkie i wystawne życie, że
mój mózg automatycznie zapisał ją na liście czarnych charakterów.
Denerwowało mnie
również to, że podczas czytania często gubiłam się, gdy akcja nagle zmieniała
miejsce i postaci. Nie było żadnych oddzieleń, nawet głupiej gwiazdki, która by
to wszystko jakoś porządkowa. Wszystko leciało jednym tchem.
Podsumowując:
jest dobrze, ale nie wybitnie, ale ja lubię jak mi coś czasem wyciśnie łzy z
oczu i ta książka to zrobiła. Ciężko jest być niepoprawną romantyczką.
"Musisz dowiedzieć się, kim jesteś i czego chcesz od życia. Gdy odkryjesz, co sprawia ci największą radość, zrozumiesz, co jest celem twojego istnienia. Myślę, że odpowiedź na to pytanie naprawdę cię zaskoczy." ~ Santa Montefiore, Włoskie zaręczyny, Warszawa 2010, s.328.
OCENA: 6/10
[1] Opis
pochodzi z okładki książki
No i aktualnie dam Wam spokój z seriami, ale tylko na trochę. Na obecną chwilę dostaniecie kilka luźnych powieści.
Pierwszy dzień wiosny, więc i na KA zagościł bardziej świeży szablon :)
Pierwszy dzień wiosny, więc i na KA zagościł bardziej świeży szablon :)
Całusy :)
Czyli mi całkowicie odradzasz sięgania po ten tytuł, jako, że to typowy romans? :D
OdpowiedzUsuńTak, Tobie to zdecydowanie odradzam :P
UsuńCzasem mam ochotę na takie książki, których historie dzieją się we Włoszech, szczególnie jak autor skrupulatnie oddaje klimat tamtych rejonów;) Ale często takie historie są dość wtórne i zbyt banalne...
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com/
No, zależy kto co lubi. Mnie ta historia nie irytowała, ale każdy ma inny gust :)
UsuńJa też lubię jak czasami książka wyciśnie łzy ! :)
OdpowiedzUsuńCzasami to jest oczyszczające :D
Usuńwyciska łzy? Kurcze coś dla mnie <3
OdpowiedzUsuńMnie wycisnęło :P. Końcówka była bardzo piękna :)
UsuńTo koniecznie ją przeczytam! :)
UsuńDaj znać co sądzisz! :)
UsuńCoś dla mnie
OdpowiedzUsuńCieszę się ;)
UsuńChwała Ci, bo na serie to ja na razie czasu nie mam :D Ato czytadło to bym przeczytała :)
OdpowiedzUsuńA ja własnie dziś skończyłam genialną! <3
UsuńJak tu pięknie! Niezbyt przepadam za typowym romansem, więc zastanowię się nad tą pozycją :) http://ksiazkowa-przystan.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDziękujemy.
UsuńMoże Ci nie przypaść do gustu skoro nie lubisz typowych romansów :)
Mam jakąś książkę tej autorki, ale na razie nie planuję lektury. :)
OdpowiedzUsuńNa wszystko przyjdzie czas :)
UsuńChyba nie jestem przekonana do tej lektury. Czy mi się wydaje, czy tu jest mniej niebiesko (a raczej wcale) i dużo zielono :D Piękna wiosna zagościła :)
OdpowiedzUsuńZimowy szablon został schowany do szuflady i poczeka sobie do grudnia, a my próbujemy przywołać wiosnę piękną zielenią :)
UsuńMimo że to typowy romans, to brzmi całkiem ciekawie na odprężenie
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
http://to-read-or-not-to-read.blog.pl/
Na odprężenie jest idealna
Usuń