TYTUŁ ORYGINALNY: The Joyful Beggar. A nowel about Saint Francis of Assisi
TŁUMACZ: Ewa Chmielewska-Tomczak
ROK WYDANIA: 2012
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnia w Sandomierzu
OPIS
Pasjonująca opowieść o Franciszku Bernardone, zawadiackim i nie stroniącym od rozrywek młodym oficerze, który zyskał nieśmiertelność jako święty Franciszek z Asyżu, osadzona jest na tle burzliwych dziejów trzynastowiecznych Włoch i Egiptu. [1]
RECENZJA
W sumie długo zastawiałam się czy wypożyczyć „Radosnego Żebraka”, czy nie. To nawet nie chodzi o coś konkretnego, po prostu obawiałam się, że książka wyda mi się bardzo męcząca i ciężka w odbiorze, a fakt, że to grube tomisko liczące ponad 500 stron tylko mnie w tym przekonaniu utwierdzał. Niemniej jednak po przeanalizowaniu wszystkich „za” i „przeciw” postanowiłam zaryzykować. Co prawda, paradoksalnie, nie liczyłam na cud, ale gdzieś tam głęboko w podświadomości miałam jakieś swoje oczekiwania, którym książka niestety nie sprostała.
Jak zwykle swoją recenzję zacznę od bohatera. Jak na książkę, która opowiadać ma historię świętego Franciszka to strasznie mała tego Franciszka tam było. Naprawdę! Sądziłam, że dostanę ciekawą opowieść o świętym, którego pokochały miliony, a tymczasem miałam wrażenie, że właśnie o tytułowej postaci było najmniej! Owszem, są rozdziały poświęcone tylko paniczowi Bernardone, niemniej jednak miałam czasami wrażenie, że są pisane na siłę, a autor mimo początkowego zamiaru zdecydowanie bardziej wolał skupić się na innych postaciach i ich życiorysach. O samym Franciszku na dobrą sprawę nie mogę zbyt wiele powiedzieć, bo jego charakterystyka, w moim mniemaniu, została naprawdę okrojona do niezbędnego minimum. Inne postacie, których trochę tu poznajemy, oczywiście w mniejszym czy większym stopniu są powiązane ze świętym z Asyżu, niemniej jednak ja oczekiwałam czegoś zupełnie innego. Chciałam przeczytać przygody Franciszka, a nie innych ludzi!
O samej akcji, jak zwykle nie chcę zbyt bardzo się wypowiadać, żeby się nie okazało, że za bardzo spojleruję. Cóż… nie sama fabuła nie jest zła. Oczywiście mogłam się spodziewać, że nie znajdę w książce krwawych wojen, sieci spisków, zakazanych romansów i tym podobnym. Niemniej jednak uważam, że próba złączenia w spójną całość losów kilku postaci nie do końca udało się autorowi – pewne istotne wątki, w moim mniemaniu, zostały pominięte, a ich miejsce zajęły lekko nużące „przygody”.
Język! Szczerze? Spodziewałam się czegoś lepszego. To nawet nie chodzi o to, że autor pisze nie wiadomo jak ambitnie, czy wręcz przeciwnie tak bardzo prostacko. Broń Boże! Na myśli miałam raczej to, że czasami są takie książki, które wręcz się pochłania. Od których nie możesz się oderwać, a same słownictwo, chociaż niezbyt wyszukane, wręcz czytelnika oczarowuje. W tym przypadku tak nie było. Lekturę, a i owszem czytało się szybko, ale było to raczej spowodowane wielkością czcionki niż „magnetyzmem” języka.
Reasumując, „Radosny Żebrak” nie jest książką złą, niemniej jednak nie jest również bardzo dobra. Jest przeciętna, a skoro jest przeciętna to i przeciętna ocena, jaką jest piąteczka, powinna być w sam raz.
„(…) wszyscy stanowili jedność i nie było między nimi różnicy, tak jak po wielkim zwycięstwie lub w wielkiej żałobie, a w tym dniu przeżywali jedno i drugie.” ~ Louis De Wohl, Radosny żebrak, Sandomierz 2012, s. 525
OCENA: 5/10
Książka zalicza się do wyzwania: 52 książki, Czytam opasłe tomiska, Historia z TRUPEM.
Nie wypowiem się o tym co wyżej. Tracę wenę, tracę styl, tracę swoją wredotę – chyba czas umierać! Pozdrawiam,
Tea
[1] Opis pochodzi z tyłu książki
Jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do Franciszka, nigdy szczególnie za nim nie przepadałam, więc pewnie książka o nim nie porwie mego serca, skoro Twoje nie zdołała ująć :C
OdpowiedzUsuńhttp://dzikie-anioly.blogspot.com/
książka zdecydowanie nie dla mnie. tym bardziej, że jej nie zachwalasz :)
OdpowiedzUsuńZ jednej strony lubię powieści historyczne, aczkolwiek biografie już nie bardzo. Jeśli jest tam jeszcze bardzo dużo opisów to już pewnie nie dałabym rady jej przeczytać.
OdpowiedzUsuńJuż sama okładka mówi do mnie: weź mnie ;)
OdpowiedzUsuńNa tę pozycję to ja ewidentnie postoję :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś, w jakiejś bardzo odległej przyszłości...
OdpowiedzUsuńWcale nie czas umierać, czas znaleźć jakąś pasjonującą lekturę! :)
Pozdrawiam ;)
Nieee, dziękuję... ;/
OdpowiedzUsuńMało przyciągająca książka.
Tak, jeśli to w ogóle można nazwać komplementem :P
OdpowiedzUsuńCzuję się tak, że wiem, że to książka nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńOoo, raczej nie dla mnie. A skoro jeszcze przeciętna to tym bardziej rezygnuje ;d
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńW takim razie zachęcam do lektury :D
OdpowiedzUsuń