Nie da się ukryć, że marzec zleciał mi w mgnieniu oka. Nie da się ukryć, że w dużej mierze jest to zasługa mojej pracy, ponieważ zaangażowałam się w kilka nowych projektów i do domu potrafię wrócić skonana, że marzę tylko o łóżku, a przecież trzeba jeszcze coś ugotować czy spędzić czas z drugą osobą. Dlatego postanowiłam o godzinę skrócić swój sen. Dodatkową godzinę z pewnością jakoś zagospodaruję, np. na czytanie Waszych blogów, bo przyznam się szczerze, że mocno się w tym opuściłam :(.
W marcu podobnie jak w lutym udało mi się przeczytać pięć książek i szóstą zacząć ;). Dokładnie taki był zamysł - znaczy się zaczynania szóstej nie miałam w planach, ale jestem z tego zadowolona, że mi się to udało.
Na początku marca zaczęłam czytać ostatni tom o Francisie Urquharcie, czyli "House of Cards. Ostatnie rozdanie" autorstwa Michaela Dobbsa. Cóż mogę powiedzieć, że dla mnie jest to najsłabszy tom serii. Ogólnie opornie mi się go czytało. Przede wszystkim dlatego, że liczyłam, iż zostanie trochę rozwinięta sytuacja z ostatnich stron drugiego tomu. Wiem, że idzie się domyślić, że Francis wygrał skoro dalej jest premierem, ale... pozostał mi pewien niesmak. Nie przypasował mi konflikt międzynarodowy. Muszę przyznać, że w ogólnym rozrachunku postać Francisa została dobrze skonstruowana. Chociaż momentami idzie wszystko tak jak chce, to jednak od czasu do czasu upada i musi dobrze się nagimnastykować, żeby powstać.
Po politycznych rozgrywkach w Wielkiej Brytanii przeniosłam się do Niemiec by śledzić "Słodką zemstę" w wykonaniu trzech przyjaciółek. Historia opowiedziana przez Ellen Berg jest zabawna w pewnych momentach. Autorka pokazała, że jej bohaterki to kobiety, które mogą nas otaczać każdego dnia i pod maskami ukrywają swoje prawdziwe uczucia. To przykre, że są tacy mężczyźni jacy przytrafili się Evi, Beatrice oraz Katharinie. Cieszę się, że ta książka okazała się zdecydowanie lepsza od pierwszej którą czytałam z serii "Leniwa Niedziela". Myślę, że szybko sięgnę po kolejne z tego cyklu wydawanego przez Świat Książki.
W połowie miesiąca postanowiłam wrócić na polskie podwórko i w moje ręce wpadł pierwszy tom Trylogii Jabłoniowej Katarzyny Michalak, czyli "Wiśniowy Dworek". Czasami w trakcie czytania miałam ochotę bić głową w pierwszą dostępną rzecz. Takiego nagromadzenia infantylności już dawno nigdzie nie spotkałam. Nazwanie dwóch głównych postaci tym samym imieniem i odróżnianie ich poprzez nazywanie jednej "Danka" a drugiej "Danusia" było chyba najgorszą rzeczą na jaką wpadła autorka. Naprawdę! Zwłaszcza po tym jak połączyła później te dwie osoby. I na dodatek nazywanie złodzieja i hakera dobrą osobą to też gruba przesada. Nie wiem czy autorzy zdają sobie sprawę, że ich książki mogą wpaść w każdej chwili w ręce dzieci... Niestety nawet te przeznaczone dla dorosłych. W takiej sytuacji Katarzyna Michalak pokazuje, że możesz robić najgorsze rzeczy na świecie, ale dalej być dobrym człowiekiem... Błagam o odrobinę litości w tej sprawie.
Idąc za ciosem wzięłam się za "W imię miłości", które jest drugim tomem. Uwielbiam Anię z Michalak postaci damskich, które są pośrednie. Nie u niej kobiety są albo dobre niczym anioły albo złe do szpiku kości. U mężczyzn sprawa przedstawia się trochę inaczej, bo w "W imię miłości" jest Ned z przeszłością, którą da się usprawiedliwić i tu muszę przyznać,Michalak mnie nie zachwyciła.
że wyjątkowo jestem w stanie przyznać autorce rację, że jest to dobry człowiek, który po prostu w obronie słabszej istoty zrobił błąd, ale inaczej ta osoba by nie żyła. Mimo wszystko dalej Pani Zielonego Wzgórza. Wręcz kocham! Niestety historia Anii z Jabłoniowego Wzgórza nawet w najmniejszym stopniu mnie do siebie nie przekonała. Tu odrobinę infantylności jestem w stanie usprawiedliwić, bo po prostu główną bohaterką jest jedenastoletnia dziewczynka. To co zauważyłam, że nie ma wśród postaci
Ostatnią książką marca przeczytaną w całości było "Dla Ciebie wszystko" również Katarzyny Michalak. Podobnie jak w poprzednich dwóch tomach autorka postanowiła napchać do niespełna trzysta stronicowej książki Miłość, zbrodnia, thriller i brakowało tylko kosmitów. W całym rozrachunku trochę złagodziłam swoje zdanie o stylu autorki, ale dalej będę ludziom odradzać jej twórczość. Niestety, ale jest to literatura dość niskich lotów. Możliwe, że gdyby autorka zrobiła odpowiednie badania do swoich powieści, zebrała materiały, które potem by spokojnie sobie ułożyła to wtedy wszystko byłoby o niebo lepiej. Pomysły zawarte w powieściach są dobre, ale potraktowane bardzo po macoszemu.
Najlepsza książka marca: "House of Cards. Ostatnie rozdanie" Michael Dobbs
Najgorsza książka marca: "Wiśniowy Dworek" Katarzyna Michalak
Ilość przeczytanych stron w marcu: 1728
1. "House of Cards. Ostatnie rozdanie" Michael Dobbs; seria "Francis Urquhart' #3 (528 stron) [3,7 cm] 6/10
2. "Słodka zemsta" Ellen Berg; seria "Leniwa Niedziela" (320 stron) [2,2cm] 6/10
3. "Wiśniowy Dworek" Katarzyna Michalak; seria: Trylogia Jabłoniowa #1 (296 stron) [3,0 cm] 4/10
4. "W imię miłości" Katarzyna Michalak; seria: Trylogia Jabłoniowa #2 (280 stron) [2,2 cm] 5/10
5. "Dla Ciebie wszystko"Katarzyna Michalak; seria: Trylogia Jabłoniowa #3 (304 strony) [2,5 cm] 5/10
Co będę czytać w kwietniu?
W ostatnim tygodniu marca zaczęłam czytać "Lalkę" Bolesława Prusa i pewnie będzie to lektura, która zajmie mi jeszcze trochę czasu. Posiadam ją w formacie dwóch tomów, które są dość małe, a na dodatek posiadają małą czcionkę. Mimo wszystko nie zamieniłabym ich na żadne inne wydanie, bo jest to książka po mojej mamie ;). Sami rozumiecie - jestem sentymentalna. Potem zamierzam przeczytać "Dziewczyny Wyklęte 2" Szymona Nowaka. Mam nadzieję, że będzie odrobinę lepiej niż w pierwszym tomie, który czytałam jakiś czas temu, ale recenzja leży i czeka, aż przeczytam drugi tom, aby móc Wam zaserwować obie recenzje jedna po drugiej. Na kwiecień zaplanowałam sobie trzy książki - ze względu właśnie na rozmiary "Lalki" oraz gabaryt "Dziewczyn wyklętych 2". Trzecią książką jest "Droga do nadziei" Tiny Rothkamm. Jest to pozycja z serii "Pisanych przez życie", więc szykuję się na trudną lekturę i trudny temat.
pani Michalak i mnie nie zachwyciła swoją twórczością, taka dla kobiet, które mentalnie mają po 5 lat i kochają lukier i róż...
OdpowiedzUsuńokularnicawkapciach.wordpress.com
,,Lalkę'' na szczęście mam już za sobą, ale dalej przypomina o sobie. Pani Michalak czytałam chyba z dwie książki. Taka na odstresowanie. Szybko się o nich zapomina.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Z tych to żadnej nie czytałam, ale przyjrzę im się bliżej. Za to "Lalkę" już dawno mam a sobą i miło ją wspominam 😊
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ja, niestety, przeczytałam dwie powieści Michalak i uważam, że o dwie za dużo. Tak jak Ty, nie mogłam znieść charakterologii postaci, które były po prostu tępe i niedojrzałe :]
OdpowiedzUsuńNo to niezłe postanowienie z tą godziną mniej snu - ja już niestety nie mam z czego jej okroić, bo jakbym jeszcze choćby pół godzinki ucięła, to w pracy wyglądałabym jak zombi... a co do czytania, to chyba sama muszę przeczytać coś Katarzyny Michalak i wyrobić sama swoje zdanie...
OdpowiedzUsuń