AUTOR:
Przemysław Piotr Kłosowicz
ROK WYDANIA: 2015
WYDAWNICTWO: Novea Res
OPIS
Wiktor, chociaż
od zawsze chciał być pisarzem, pracuje na wyższej uczelni, opiekuje się
dorosłym dzieckiem z zespołem Downa i zmaga się z depresją.
Dwudziestosiedmioletniego
Piotra do opuszczenia rodzinnej wsi i zamieszkania w metropolii skłoniła jego
odmienność. „Gdybym zdecydował się na coming out, zafundowałbym matce out, ale
z tego świata” – stwierdza pewnej niedzieli w autobusie, jadąc z przyjaciółką
do kościoła.
Zbigniew ma
dwadzieścia pięć lat i poczucie, że jego życie jest jak wyrób czekoladopodobny:
„Łamie się jak czekolada, rozpuszcza się jak czekolada, tylko smakuje jak
nieosolony popcorn. […] Wyrób życiopodobny”. Od zawsze czuł się gorszy. Dokucza
mu poczucie upływającego czasu i mijających wraz z nim widoków na miłość.
„Zdobywcy
oddechu” to zapis fragmentów życia i refleksji trzech mieszkańców Krakowa,
których łączy coś więcej niż wspólna podróż. [1]
RECENZJA
Okładka tej
książki dla mnie jest bardzo ładna. Prosta. Czasami na okładce dzieje się dużo
za dużo. Nie w tym wypadku. Pod recenzją Tea było kilka głosów, że wcale nie
jest interesująca. Każdy z nas ma inny gust i tego się trzymajmy, że wszyscy
mamy prawdo do własnego zdania. Z kubkiem gorącej herbaty zasiadłam do
opowieści o życiu, a raczej myślach Piotra, Wiktora i Zbigniewa…
Bohaterowie z
pozoru różni, ale jednak identyczni. Wydaje się niemożliwe, prawda? A jednak
tak jest. Bo chociaż Wiktor jest wykładowcą na wyższej uczelni, mężem i ojcem
dwóch synów – w tym jednego z zespołem Downa. Bo Piotr jest gejem ze złamanym
sercem, który nie może wrócić do rodzinnej wsi, bo wiadomość o jego orientacji
seksualnej zabiłaby jego matkę. Bo Zbigniew jest rozczarowany swoim życiem,
wyglądem i brakiem perspektyw na związek to coś ich łączy. Jest to fakt, że w
każdej sekundzie swojego życia walczą o to, aby wziąć kolejny oddech, który
pozwoli im dalej żyć. Po każdym takim oddechu czują się niczym zdobywcy… Niczym
Zdobywcy Oddechu – największej góry na świecie, jaką jest życie.
Poznajemy ich
myśli, które towarzyszą im w różnych czynnościach życia codziennego. Ich słowa
w głowie dalekie są od pozytywnych. Czytając książkę musiałam włączyć sobie
radosne piosenki z bajek Disneya, bo inaczej pewnie popadłabym w przygnębienie.
To nie jest łatwa książka, ale na swój sposób mnie wciągnęła, bo po początkowym
entuzjazmie wobec niej, nastąpił spadek chęci do czytania, by potem znowu z
pewną chęcią poznawać myśli Wiktora, Piotra i Zbigniewa.
Kłosowicz
pokazał prawdziwą mentalność Polaków. Wieczne narzekanie. I nie mówię tu o
załamaniu Wiktora na wieść, że jego syn Grześ ma zespół Downa. Chodzi mi o to,
że Zbyszek nie robił nic, aby zmienić swoje życie, a wiecznie narzekał. Polacy
tak już po prostu mają, że wiecznie narzekają na wszystko. Trawa po stronie
sąsiada jest bardziej zielona i słońce świeci dłużej niż u nas. Ja również mam
takie dnia, ale potem ze wszystkich sił staram się patrzeć na świat pozytywnie,
bo życie nie jest wcale złe.
Tylko problemem dla
mnie jest zakończenie. Przy tak depresyjnej książce warto by było zadbać o to,
żeby w powieści pojawił się, chociaż jeden promyk słońca. Tu niestety tego nie
było. Ta książka wymaga od czytelnika ogromnych pokładów pozytywnego myślenia,
by nie dać się wciągnąć w wir pesymizmu.
Podsumowując „Zdobywcy
Oddechu” to nie tylko powieść o Wiktorze, Piotrze i Zbyszku, ale o każdym z
nas. Bo każdy z nas kiedyś był, chociaż przez sekundę takim Zdobywcą Oddechu.
Polecam, ale tylko tym, którzy mają w sobie spore pokłady dobrych myśli, bo ta
książka skutecznie je zabija i powoduje, że odechciewa się mieć marzenia.
„’Dalej’ nie jest ani teraz, ani za trzy dni, ani nawet za tydzień. ‘Dalej’ jest daleko i nim zaczniemy się nim przejmować, najpierw zrozumiemy, że naprawdę jesteśmy tej oddali ciekawi. Wtedy po prostu naturalnie będziemy na nią gotowi." ~ Przemysław Piotr Kłosowicz, Zdobywcy Oddechu, 2016, s. 37.
OCENA: 8/10
Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Autorowi oraz wydawnictwu Novea Res
Jak widzicie i ja w końcu przeczytałam "Zdobywców Oddechów", ale
Sama okładka kusi, zachęca, gdybym ją zobaczyła w bibliotece nie mogłabym się oprzeć. :)
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com/
Polecam :)
UsuńPo takiej entuzjastycznej recenzji bardzo chętnie sięgnę po lekturę :)
OdpowiedzUsuńWarto ;)
UsuńDla mnie zakończenie miało w sumie optymistyczna wymowę. Może ostatnia scena miała wszystkich narzekających zmobilizować i zachęcić do działania?
OdpowiedzUsuńJako osoba narzekająca pod koniec miałam ochotę rzucić się pod pociąg do Szczecina, którym miałam następnego dnia jechać. Naprawdę wcale nie czułam się zachęcona do działania.
UsuńTo prawda treść książki, to pesymistyczny pogląd na życie. Mnie osobiście twórczość autora przypadła do gustu, chociaż styl był dość specyficzny.
OdpowiedzUsuńRównież polubiłam jego styl ;)
UsuńJa byłam naprawdę mile zaskoczona lekturą i mimo, że język jest bardzo specyficzny to jak już się w książkę wejdzie to nie sposób się od niej oderwać ;)
OdpowiedzUsuńJa również :D
UsuńNie jestem przekonana, czy to książka dla mnie. Szukam czegoś bardziej optymistycznego :)
OdpowiedzUsuńW takim układzie szukaj dalej :D
UsuńPrzeczytałam i szczerze mówiąc mam mieszane odczucia do tej pory. Jednak książka zdecydowanie warta uwagi :)
OdpowiedzUsuńNie znam. :)
OdpowiedzUsuńJuż gdzieś czytałam recenzję książki i wiem, że ją chcę :) bo brzmi fantastycznie ^^
OdpowiedzUsuńA ja niestety należę do tej niezbyt licznej grupy osób, której książka całkowicie nie podeszła. Niestety, ale mocno mnie rozczarowała. ;/
OdpowiedzUsuń