niedziela, 7 lipca 2019

567. Podsumowanie czerwca i TBR na lipiec

Cześć! 
Już pewnie myśleliście, że zapomniałam o podsumowaniu miesiąca. Nie zapomniałam. U mnie w pracy rozpoczął się sezon urlopowy, który w zasadzie ja otworzyłam i teraz będzie więcej pracy, a co za tym idzie możliwe, że będę musiała spędzać w niej wiecznie czasu (niech żyje korporacja!). Nie to, że narzekam, że pracuję w korpo, bo raczej trafiłam do dość dobrej korporacji i nie czuję tam wyścigu szczurów. Niestety czasem bywa, że zagraniczni klienci zasypują nas zleceniami i trzeba to wszystko zrobić w określonym czasie. Dlatego też nie mam kiedy komentować Waszych blogów w domu, bo jak wracam to ogarniam mieszkanie, gotuję lub po prostu oglądam serial. Postanowiłam je komentować z telefonu. Nie jest to idealne rozwiązanie i najsprawniejsze, ale dzięki temu jestem wstanie codziennie skomentować kilka Waszych postów, gdy czekam rano na przystanku i jadę autobusem. 

W czerwcu miałam urlop jak już wspominałam. Myślicie pewnie: Miała urlop a to znaczy, że przeczytała multum książek. Odpowiedź brzmi: nie. Inni w urlop wyczytują swoje książkowe zapasy, a ja wręcz stroniłam od książek. Po prostu było dużo lepszych rzeczy do roboty niż czytanie książek. w czerwcu przeczytałam tylko trzy książki. Jestem trochę zła, że nie udało się dobić do założonych czterech, ale przecież to nie koniec świata. 

Czerwiec otworzyłam książką Magdaleny Witkiewicz "Jeszcze się kiedyś spotkamy". To była pierwsza książka tej autorki, którą przeczytałam i wiecie co? To jest dobra literatura obyczajowa w Polsce. Magdalena Witkiewicz sprawiła, że nie mogłam się oderwać od historii z czasów II wojny światowej jak i z perypetii Justyny, która żyła współcześnie. Historia Adeli i Franciszka w jakiś sposób jest inspirowana historią rodzinną autorki. Dla mnie to naprawdę dobra powieść z wątkiem historycznym. Bardzo bym chciała, żeby Magdalena Witkiewicz napisała jeszcze coś w tych klimatach, bo ewidentnie jej to wychodzi! Już Wam mówię, że to najlepsza książka czerwca! Istny sztos! 

Potem poszłam jeszcze bardziej w historię i weszłam typowo w powieść historyczną. Zaczęłam czytać "Carycę" Ellen Alpsten. Marta Skowrońska z córki chłopa pańszczyźnianego przeszła do żony cara, a potem do tego, że sama rządziła Wszechrusią. Ta historia jest fascynująca. I to zdarzyło się naprawdę. Co prawda momentami czułam się trochę znudzona, ale pierwsze dwieście stron pochłonęłam bardzo szybko. Marta Skowrońska, a potem caryca Katarzyna odznaczała się inteligencją, bo przetrwać na dworze cara to jedno, ale zjednać go do siebie na tyle, aby w swoim testamencie zapisał jej władzę po jego śmierci tu drugie. Czytając tę książkę miałam wrażenie, że stoję w każdym konkretnym miejscu. Czułam klimat tamtych czasów. Naprawdę dobra pozycja. 

W trzeciej książce czerwca wróciłam na polskie podwórko, ale pozostałam w klimatach historycznych. "Księżna Mediolanu" Renaty Czarneckiej to książka dobra. Autorka dobrze opisała czasy renesansu we Włoszech, dwór w Mediolanie czy Pawii, ale brakowało mi akcji w tej powieści. Pierwsze sto stron to w zasadzie użalanie się nad sobą Izabeli Aragońskiej, bo mąż odmawia jej spełnienia małżeńskiego obowiązku. W tamtych czasach to było bardzo ważne, ale czytając o tym co chwila czułam się zmęczona. Na dodatek ślepa wiara Izabeli w to, że mąż ją kocha, a potem rozczarowanie jego zachowaniem. Wpojono jej miłość do człowieka słabego i zastraszanego. "Księżna Mediolanu" to opowieść o kobiecie za silnej na czasy w których żyła, gdzie to mężczyźni rządzili, a kobiety musiały potulnie słuchać. 

Najlepsza książka czerwca: "Jeszcze się kiedyś spotkamy" Magdalena Witkiewicz
Rozczarowanie czerwca: "Księżna Mediolanu" Renata Czarnecka
Ilość przeczytanych stron w czerwcu: 1464

1. "Jeszcze się kiedyś spotkamy" Magdalena Witkiewicz (520 stron) [4,0 cm] 9/10 (czerwiec)
2. "Caryca" Ellen Alpsten (544 strony) [4,1 cm] 7/10 (czerwiec)
3. "Księżna Mediolanu" Renata Czarnecka (400 stron) [2,9 cm] 6/10 (czerwiec)

TBR na lipiec 


W lipcu znowu założyłam sobie cztery książki, ale może uda się przeczytać więcej. Na pierwszy ogień idzie powieść Caroline Leavitt "Szczęście w twoich oczach". Mam nadzieję, że to będzie ta książka, która mnie przekona do tego, że seria "Leniwa Niedziela" ma potencjał. Potem planuję przeczytać książkę, którą już chyba wszyscy czytali tylko nie ja, czyli "Więcej niż pocałunek" Helen Hoang. Naprawdę na wszystkich blogach widziałam recenzję tej książki albo jej pierwszych trzech rozdziałów, że aż ja zapragnęłam ją przeczytać. Miałam zaczynać nową listę trzydziestu sześciu książek, ale postanowiłam spotkać się ze swoim starym przyjacielem Tomkiem Wilmowskim (przyznać się kto z Was pomyślał o Harrym?). Dlatego "Tomek w krainie kangurów" Alfreda Szklarskiego będą trzecią książką w lipcu, a tuż po niej udam się do Afryki w "Przygodach Tomka na Czarnym Lądzie". 

5 komentarzy:

  1. Żadnej z tych książek jeszcze nie czytałam, więc jeszcze przede mną:0
    okularnicawkapciach.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
  2. "Więcej niż pocałunek" bardzo Ci polecam a "Jeszcze się kiedyś spotkamy" czeka już u mnie w kolejce do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam serię o Tomku. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. 0w przygodach Tomka Wilmowakiego zaczytywalismy się z Bratem w dzieciństwie... A doskonale Cię rozumiem co znaczy komentowanie na telefonie bo ja już od dłuższego czasu mam tylko taka możliwość... Ale cóż... Życie....

    OdpowiedzUsuń
  5. Ooo, tę pierwszą książkę ostatnio polecała mi mama :)

    OdpowiedzUsuń