AUTOR: Valery Giscard d’Estaing
TYTUŁ ORYGINALNY: La princesse et le
president
TŁUMACZ: Maria
Fedecka - Nelken
ROK WYDANIA: 2010
WYDAWNICTWO: Świat Książki
OPIS
Czy ten romans
wydarzył się naprawdę? On, prezydent Francji, jest wdowcem i ojcem dwóch dorosłych
synów. Ona - księżna Cardiff Patricia – jest młodą, piękną matką synka i
córeczki, rozczarowaną małżeństwem z następcą tronu i skłóconą z rodziną
królewską. Oboje czują się samotni i pragną głębokiego uczucia. Ale jak
spotykać się w tajemnicy, gdy wokół ochroniarze i paparazzi? Gdy mąż Patricii
oficjalnie ogłasza separację, księżna postanawia zamieszkać w Paryżu... [1]
RECENZJA
Ta książka to
typowy trup z szafy, bo ma dobre siedem lat. Cóż na wszystko musi przyjść czas.
Nie pamiętam dlaczego ją kupiłam. Pewnie głównym powodem był fakt, że jest to
romans, których wtedy czytałam sporo. W końcu postanowiłam zobaczyć, co
stworzył były prezydent Francji.
I cóż… Już
pierwsze strony zwiastowały kłopoty, bo wiało nudą. Ale nie poddawałam się, bo
miałam nadzieję, że się rozkręci. Prezydent jak prezydent. W zasadzie normalna
osoba – Jacques – Henri Lambertye. Kilka lat wcześniej zmarła mu żona, synowie
są dorośli, a na jego drodze pojawia się angielska księżna Cardiff Patricia,
która jest żoną następcy brytyjskiego tronu.
O matko! Jeżeli
księżna Patricia to odzwierciedlenie księżnej Diany to doszłam do
przerażającego wniosku. Patricia była po prostu pusta. Już na pierwszym
spotkaniu pyta się prezydenta czy ją pokocha! Nie, nie pytajcie mnie jak przez
to przeszłam. Sama chciałabym to wiedzieć. Dla mnie to wszystko było trudne do
czytania. Ja nawet nie wiem, co mam pisać… Jestem kompletnie zdegustowana tą
książką.
Z okładki bije,
że istnieje prawdopodobieństwo, że prezydent Valery Giscard d’Estaing oraz
księżna Diana mieli romans. Czy wierzę? Nie bardzo. Bardziej uważam, że
prezydent chciał wzbudzić sensację. Nie wiem tylko, po co. Chyba nigdy się też
nie dowiem. Styl książki marny. Nie zapamiętam jej na długo, a w zasadzie mam
nadzieję, że szybko o niej zapomnę.
Może, gdybym ją
przeczytała zaraz po jej zakupie wtedy zostałaby przeze mnie o wiele lepiej
odebrana. W końcu te siedem lat temu byłam młodsza niż jestem i możliwe, że ta
cała historia wydawałaby mi się ciut bardziej romantyczna a niecuchnąca tandetą
na kilometr.
Długo
zastanawiałam się nad oceną. Postanowiłam dać jedną z niższych, bo po prostu
nie jestem w stanie znaleźć żadnego atutu w tej pozycji…
„Lubię to, co trwałe, ale nie lubię tego, co zbyt powolne.” ~ Valery Giscard d’Estaing, Księżna i prezydent, Warszawa 2010, s. 79.
OCENA: 1/10
Zostawmy moją aktywność na Waszych blogach bez komentarza...
[1] Opis
pochodzi z okładki książki
po takiej ocenie, będę unikać bycia blisko tej książki :)
OdpowiedzUsuńokularnicawkapciach.wordpress.com
Taka ocena, to widać, że na prawdę nie szło znaleźć żadnych plusów. O książce nigdy nie słyszałam, wiec nic nie stracę, że ominie mnie jej lektura. :)
OdpowiedzUsuńPo takiej słabej ocenie i negatywnej opinii raczej będę unikać powieści :)
OdpowiedzUsuńNiestety i tak czasem bywa...
OdpowiedzUsuń