niedziela, 9 czerwca 2019

563. Czytelnicze podsumowanie maja i TBR na czerwiec

Hejo hej! 

Mamy już czerwiec. Uciekł już nam piękny maj, który pachniał bzem... Maj był dobrym miesiącem, chociaż nie ukrywam, że liczyłam iż będzie lepszym i bardziej łaskawym. Jednak nie będę narzekać. Byłam na krótkim urlopie w Bieszczadach, a potem tylko praca - dom, praca - dom. Wiem, że dawno u Was już nie byłam, ale w pracy mam urwanie głowy i jak już wracam do domu to skupiam się na tym, aby w nim ogarnąć. Postaram się to zmienić, a oprócz tego to nic ciekawe w sumie się nie działo i za bardzo nie mam o czym pisać. Dlatego przejdę już do głównego wątku. 

W maju udało mi się przeczytać pięć książek, co ogromnie mnie cieszy, bo właśnie tyle sobie założyłam. 

"Szept syberyjskiego wiatru" Doroty Gąsiorowskiej przywitał ze mną maj. Muszę Wam przyznać, że nie jest to najlepsza książka tej autorki, ale również nie jest najgorsza. Jest dobra, chociaż spodziewałam się, że będzie lepsza, bo w każdej książce, która porusza tematy rosyjskiej kultury, miast szukam tego, żeby była genialna. Autorka moim zdaniem dobrze opisała wszystkie rosyjskie miasta, które Kalina odwiedzała, ale brakło mi magii, którą poczułam w "Karminowym sercu". Nie było źle, ale również nie było najlepiej. 

Potem postanowiłam sięgnąć po coś lżejszego i padło na pierwszy tom serii o Valentinie Roncalli, czyli "W stylu Valentine". Młoda dziewczyna dowiaduje się, że przez złe zarządzanie firmą przez babcię może stracić pracę swoich marzeń, czyli zakład szewski. Postanawia stanąć na głowie, aby uratować rodzinny biznes. Ta pozycja jest pełna ciepła, śmiechu i realizmu. Polubiłam Valentine od pierwszych stron. Jest to dla mnie jedna z bardziej rzeczywistych postaci jakie miałam przyjemność poznać. 

Drugą częścią serii stworzonej przez Adrianę Trigiani jest "Brawo, Valentine". Pojawiają się nowe postaci, które kryją za sobą tajemnice rodzinne Roncallich. I znowu zostałam oczarowana cudownym opisem Włoch oraz Argentyny. Valentine dalej pozostała sobą, ale również nauczyła się wyciągać lekcje ze swoich błędów. Ta seria to po prostu dobry sposób na zrelaksowanie się, bo strony lecą same. 

Niechętnie sięgałam po "Ciao, Valentine", ponieważ wiedziałam, że to oznacza koniec mojej przygody z szaloną Valentine i jej rodziną. Jednak byłam również bardzo ciekawa jak potoczą się jej losy dalej. Tu autorka w zakończeniu bardzo mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się czegoś takiego i nawet się troszkę popłakałam. Tu było dużo wzruszeń, tu było dużo emocji. Seria moim zdaniem została zakończona godnie i bez zbędnego przeciągania. 

Ostatnia pozycja w tym miesiącu była zdecydowanie najcięższą. Dobrze wiem, że Jodi Picoult potrafi z człowieka zrobić emocjonalny wrak i dlatego bałam się czytać "Kruchą jak lód". Nie pomyliłam się za bardzo. Jodi Picoult znowu stanęła na wysokości zdania - znowu udowodniła mi, że potrafi pisać nie tylko o głównym wątku, ale przy tym nie zaniedbuje pobocznych. Nie czułam niedosytu na żadnej płaszczyźnie tej powieści, która jest trudna, ale warta przeczytania. Jodi Picoult nie boi się poruszać trudnych tematów. 


Najlepsza książka maja: "Krucha jak lód" Jodi Picoult 
Najgorsza książka maja: ---------
Ilość przeczytanych stron w kwietniu: 2182

1. "Szept syberyjskiego wiatru" Dorota Gąsiorowska (480 stron) [3,4 cm] 7/10 
2. "W stylu Valentine" Adriana Trigiani; seria: "Valentine Roncalli" (400 stron) [2,8 cm] 7/10 
3. "Brawo, Valentine" Adriana Trigiani; seria: "Valentine Roncalli" (352 strony) [2,2 cm] 6/10 
4. "Ciao, Valentine" Adriana Trigiani; seria: "Valentine Roncalli" (336 stron) [2,1 cm] 8/10 
5. "Krucha jak lód" Jodi Picoult (614 stron) [4,0 cm] 9/10 


TBR na czerwiec 

Czerwiec zaczęłam lekturą Magdaleny Witkiewicz "Jeszcze się kiedyś spotkamy" i... już ją przeczytałam! To zaskakujące jak szybko mi poszło i jak bardzo poruszyła mnie ta książka. Następna w kolejności jest "Caryca" Ellen Alpsten i też już po stu stronach mogę powiedzieć, że jestem zafascynowana historią Marty Skowrońskiej, którą przedstawia nam Ellen. Potem zamierzam na krótko wrócić do polskiej autorki czyli Renaty Czarnerckiej i chcę bardzo przeczytać "Księżną Mediolanu" - mam ostatnio fazę na powieści historyczne. Czerwiec chciałabym zakończyć "Szczęściem w twoich oczach" autorstwa Caroline Leavitt. Cztery książki na czerwiec, gdzie mam dwutygodniowy urlop nie wydają się wyzwaniem, ale wiem, że w domu ciężko mi się czyta. Najlepiej jednak oddaje się lekturze w komunikacji miejskiej. Dziwne, prawda? 

4 komentarze:

  1. czytałam tę serię o Valentine :)
    okularnicawkapciach.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
  2. "Jeszcze się kiedyś spotkamy" to książka, którą sama chętnie bym przeczytała :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Magdalena Witkiewicz polecam ale inną książkę czytałam ale po tej jednej mogę powiedzieć, że jest super autorką. A tą książkę też mam na swojej półce czyli,, jeszcze się kiedyś spotkamy,,

    MÓJ BLOG

    OdpowiedzUsuń
  4. Jodi Picoult jest zawsze najlepsza... A też mam w planach najnowsza powieść M. Witkiewicz!

    OdpowiedzUsuń